Koniec kosmicznej potęgi Rosji. Elon Musk zadaje ostateczny cios

Rosyjski kompleks kosmiczny mocno ucierpiał z powodu sankcji po agresji na Ukrainę. Ale chylił się ku upadkowi już wcześniej. Nie przeszkadza to w snuciu ambitnych planów kosmicznych prezydentowi Władimirowi Putinowi.

Publikacja: 13.08.2024 07:48

Rosyjska rakieta Proton transportowana na stanowisko startowe w kosmodromie Bajkonur

Rosyjska rakieta Proton transportowana na stanowisko startowe w kosmodromie Bajkonur

Foto: Stephane Corvaja/ESA via Getty Images

Jest rok 2006. Z Gwiezdnego Miasteczka pod Moskwą, gdzie przygotowują się astronauci, dzwoni w kosmos prezydent Putin. Rozmawia z Pawłem Winogradowem i Amerykaninem Jeffreyem Williamsem, kosmonautami pracującymi na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. – Jest mi niezwykle miło, że przedstawiciele dwóch największych państw związanych z podbojem kosmosu pracują razem na jednej stacji – mówi rosyjski prezydent. I otrzymuje niecodzienną propozycję. – Pływał pan na okręcie podwodnym, latał pan bombowcem strategicznym, a na stacji orbitalnej jeszcze pan nie był – mówi Winogradow. I zaprasza Putina na stację. Prezydent odpowiada, że z przyjemnością tam poleci, „ale tylko na urlop”.

Od tego czasu zmieniło się wszystko. Wojna w Ukrainie doprowadziła do niemal całkowitego zerwania współpracy z Zachodem, a miejsce Rosji zajęły w kosmosie Chiny. Co więcej, kompleks kosmiczny, duma Rosji, pozbawiony kontraktów, części zamiennych, nowych technologii oraz pieniędzy znajduje się coraz bliżej stanu całkowitego rozkładu. A to przecież dla Rosjan – obok broni atomowej – podstawowy symbol statusu ich państwa jako światowego mocarstwa.

Marginalizacja Rosji przez Muska

Potężne problemy rosyjskiego przemysłu kosmicznego, który ze zmiennym szczęściem próbował przejąć pałeczkę po upadłym ZSRR, zaczęły się na długo przed agresją na Ukrainę. Podgryzać Rosjan zaczęła przede wszystkim firma Elona Muska SpaceX, tworząc konkurencyjne dla sojuzów rakiety Falcon 9. Te rakiety wielokrotnego użytku są w stanie wynosić ładunki na orbitę wielokrotnie taniej. Zdesperowani Rosjanie zaczęli nawet oskarżać Muska o dumping. Jego kosmiczna firma zwiększyła liczbę lotów do rekordowego poziomu, dostarczając w ubiegłym roku około 80 proc. wszystkich światowych ładunków na orbitę. Chiny dostarczyły w tym czasie 10 proc. ładunków, a reszta świata razem wzięta, czyli głównie takie kraje jak Rosja, Indie czy Japonia – pozostałe 10 proc. „Kiedy śmiały program Starship SpaceX zostanie uruchomiony, liczba ta przekroczy 99 proc. (udział w dostarczonych ładunkach na orbitę – red.)” – napisał w poście Elon Musk.

Czytaj więcej

Eksplozja rosyjskiego satelity i panika w NASA. To był test broni kosmicznej?

Nieco inaczej przedstawia się udział Rosji pod względem wystrzelenia rakiet nośnych, ale też jest dla niej dramatyczny. W ubiegłym roku Rosjanie wystrzelili tylko 19 takich rakiet, podczas gdy Amerykanie wysłali w kosmos 110 rakiet, a Chiny – 66. Pokazuje to marginalizację Rosji w tej branży. Amerykańskie wydatki na programy kosmiczne osiągnęły w 2022 roku 62 mld dol., czyli pięć razy więcej niż u wicelidera, czyli Chin. To już kwoty nieosiągalne dla Rosjan. Nie przeszkadza to Putinowi zapowiadać budowy w latach 2027–2033 załogowej stacji kosmicznej czy wzywać swój rząd do znalezienia funduszy na plan budowy statku kosmicznego o napędzie atomowym.

Kosztowne sankcje

Kreml za swoje niepowodzenia wini jednak sankcje. Rosyjska Agencja Kosmiczna Roskosmos przekazała informacje dotyczące strat, które zostały poniesione po zerwaniu stosunków z Zachodem. Zastępca szefa Roskosmosu Andriej Jelczaninow oszacował je na 180 mld rubli, czyli ponad 2,1 mld dolarów. Dotkliwe było m.in. zablokowanie zaraz po agresji na Ukrainę startu z Gujany Francuskiej rakiety Sojuz z załadowanymi już satelitami konstelacji OneWeb.

Ale koncern planuje nadrobić utracone dochody poprzez zacieśnienie współpracy z krajami Azji, Afryki i Bliskiego Wschodu. – Jeśli chodzi o odzyskanie poziomu eksportu sprzed sankcji, to postawiliśmy sobie takie zadanie. Jest to jednak gra na długą metę, jak na wszystkich nowych rynkach o dużej konkurencji. Perspektywy są jednak bardzo dobre – powiedział Jelczaninow w wywiadzie dla agencji prasowej Interfax. To tylko pobożne życzenia, bo na świecie rośnie konkurencja, a rywale dysponują już tańszymi ofertami.

Czytaj więcej

Rosja traci pozycję w kosmosie. Putin chce atomowego statku kosmicznego

Oprócz straconych kontraktów komercyjnych doszło do zerwania współpracy naukowej, np. w zakresie planowanej wspólnie z Europejską Agencją Kosmiczną ESA misji na Marsa (ExoMars).

Jedynym miejscem, gdzie Zachód dalej musi współpracować z Rosją, są badania na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Ale to tylko kwestia czasu. Amerykanie już nie muszą korzystać z sojuzów jako statków transportujących tam astronautów, co kosztowało ich 80 mln dol. „od głowy”, bo mają kapsuły Crew Dragon firmy SpaceX Elona Muska (ze Starlineram Boeinga jest wciąż problem). Pracują też nad własnymi, także bezzałogowymi stacjami kosmicznymi.

Techniczny upadek

Rosyjski przemysł kosmiczny wciąż bazujący na wiekowych, choć sprawdzonych, sojuzach czy protonach jest niedoinwestowany. Do tego doszły braki części w efekcie sankcji. W efekcie Rosjanie borykają się z problemami technicznymi i awariami, jak w przypadku zeszłorocznego nieudanego powrotu na Księżyc. Sonda Łuna 25 rozbiła się 20 sierpnia 2023 r. w czasie lądowania.

Nowe projekty rodzą się w bólach. Np. podobnie sprawa ma się z programem rakiet nowej generacji rodziny Angara. W ciągu dziesięciu lat wystrzelono tylko cztery takie rakiety, borykając się ciągłymi usterkami. Ma to być rakieta modułowa i wielokrotnego użytku, a więc tańsza w eksploatacji.

Rosjanie mają też problemy z bazami kosmicznymi. Nowa rakieta została wystrzelona z kosmodromu Wostocznyj. Jego budowę, która kosztowała miliardy dolarów, opóźniły problemy techniczne i skandale korupcyjne. Rosjanie musieli zdecydować się na tę inwestycję, gdyż mają ciągłe problemy z ulokowanym w Kazachstanie kosmodromem Bajkonur, za korzystanie z którego muszą zresztą płacić. Jego infrastrukturę w 2023 roku zajął nawet komornik, a powodem były długi i szkody ekologiczne wyrządzone przez starty rakiet.

Słabość Rosji wykorzystują nowi rywale. Chiny, korzystając z pomocy technicznej Rosji, zbudowały własny przemysł kosmiczny z rakietami Długi Marsz i tworzą teraz własne konstrukcje wielokrotnego użytku. Jednak zagrożeniem są też takie kraje jak Indie i Japonia, które już same wystrzeliwują swoje satelity.

Chiny zastąpiły Rosję i jako drugi gracz w kosmosie szykują załogową misję na Księżyc do końca tej dekady. Wcześniej będą tam Amerykanie w ramach misji Artemis. Temu wyścigowi Rosjanie z Władimirem Putinem na czele mogą się już tylko przyglądać.

Jest rok 2006. Z Gwiezdnego Miasteczka pod Moskwą, gdzie przygotowują się astronauci, dzwoni w kosmos prezydent Putin. Rozmawia z Pawłem Winogradowem i Amerykaninem Jeffreyem Williamsem, kosmonautami pracującymi na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. – Jest mi niezwykle miło, że przedstawiciele dwóch największych państw związanych z podbojem kosmosu pracują razem na jednej stacji – mówi rosyjski prezydent. I otrzymuje niecodzienną propozycję. – Pływał pan na okręcie podwodnym, latał pan bombowcem strategicznym, a na stacji orbitalnej jeszcze pan nie był – mówi Winogradow. I zaprasza Putina na stację. Prezydent odpowiada, że z przyjemnością tam poleci, „ale tylko na urlop”.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
kosmos
„Prywatny spacer kosmiczny”. Wystartowała historyczna misja
Globalne Interesy
Serwis X Elona Muska rugowany z Brazylii. Kolejny będzie jego Starlink?
Globalne Interesy
Trump czy Harris? Niedoceniana bitwa o Dolinę Krzemową może zaważyć na wyborach
Globalne Interesy
Elon Musk podał, kiedy ludzie wylądują na Marsie. To już zaskakująco blisko
Globalne Interesy
Gigant przegapił AI, teraz chce się ratować. „To jak przesuwanie leżaków na Titanicu”
Globalne Interesy
Bill Gates otworzył się jak nigdy. Chce ograniczenia wolności słowa?