A Arkadiusz Miegoń, wiceprezes Mexad Games, zauważa, że zaangażowanie firm w gaming to nie tylko dotarcie do grupy odbiorców, którzy są nieobecni w mediach tradycyjnych. – Marki długotrwale wspierające tę formę rozrywki zyskują nowych klientów i budują z nimi relację. Mogą liczyć na sympatię i lojalność fanów, stając się często brandem pierwszego wyboru – dodaje.
Duda vs. Boniek
Już wkrótce profesjonalne zawody gier wideo mogą stać się dyscypliną olimpijską. Jak zauważa Kostrzębski, nie zabiega o to wcale świat e-sportu, ale organizatorzy i sponsorzy igrzysk. Powód jest prosty: średnia wieku oglądających olimpiadę to dziś 55 lat. Widzowie, którzy gromadzą się przed ekranami, śledząc wydarzenia e-sportowe, są młodsi.
CZYTAJ TAKŻE: Turnieje e-sportu przyciągają miliony
Powstają już w Polsce drużyny, która mogłaby reprezentować nasz kraj. Wiele wskazuje na to, że będziemy mieli dwie reprezentacje e-sportowe. Jedna skompletowana pod egidą prezydenta Andrzeja Dudy, której kapitanem został „milosz93”, czyli Miłosz Bogdanowski. Stworzenie drugiego teamu zapowiedział na Twitterze prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniew Boniek. Chce zbudować drużynę narodową w e-sporcie w odpowiedzi na deklaracje FIFA i UEFA, które już w 2020 r. planują zorganizować mistrzostwa w tej dyscyplinie. Argumenty, że nie jest to prawdziwy sport, odrzuca Jarosław Śmietana, ekspert Mexad Games. – Pod względem emocji e-sport nie odbiega od klasycznego sportu. Kibice są bardzo zaangażowani we wspieranie drużyn. Te z kolei inwestują w sztaby szkoleniowe z psychologami i fizjoterapeutami na pokładzie – wylicza Śmietana.
Powstają nowe, bardzo dobrze płatne zawody
Eksperci wskazują, że wraz z popularyzacją e-sportu rośnie zapotrzebowanie na specjalistów z dziedzin, które do tej pory nie istniały. Obecnie jedne z bardziej pożądanych zawodów to m.in. obserwator gier, czyli ekspert danego tytułu e-sportowego, decydujący o tym, co widz zobaczy w transmisji internetowej (np. przewidzi miejsca na mapach, gdzie wydarzą się najatrakcyjniejsze momenty), opiekun społeczności (jest łącznikiem między organizatorem rozgrywek, fanami i wydawcą gry), a także sędzia rozgrywek, komentator e-sportowy czy zarządca serwerów gry. Osoby, które odnajdą się na rynku profesjonalnych rozgrywek, nie będą narzekać na zarobki. W lipcu 16-latek z USA, który wygrał turniej w „Fortnite’a”, zainkasował 3 mln dol. Pula startowa wynosiła 50 tys. dol. dla każdego z graczy, którzy się zakwalifikowali. W Polsce zawodnicy zarabiają do kilkunastu tysięcy złotych miesięcznie. Za granicą najlepsi mają pensje rzędu 20–25 tys. euro. Ale gwiazdy mogą liczyć na jeszcze większe pieniądze. Jak wynika z nieoficjalnych informacji serwisu The Verge, jeden z największych showmanów branży, tzw. Ninja, dostał 50 mln dol. za porzucenie Twitcha, platformy streamującej gry, na rzecz konkurencyjnego serwisu Mixer, należącego do Microsoftu. Sponsorzy coraz głębiej sięgają do kieszeni, by przyciągnąć najlepszych zawodników. Pule nagród w pojedynczym turnieju mogą sięgać nawet 30 mln dol. (w ub. r. na całym świecie odbyło się 727 dużych turniejów o łącznej puli nagród wynoszącej ponad 150 mln dol., podczas gdy w 2017 r. było to 112 mln dol.). Firmy nie oszczędzają też na własnych drużynach e-sportowych. Szacuje się, że np. na utrzymanie takiego zespołu w Polsce potrzeba 3 mln zł rocznie.