– Rynek gier zmienia się, stwarzając okazje do zarobku dla producentów. Przykładem jest wejście Epic Store na rynek cyfrowej dystrybucji, co już wywołało reakcję Steamu w postaci obniżki prowizji dla producentów najlepiej sprzedających się gier – mówi Łukasz Kosiarski, analityk Pekao Investment Banking. Dodaje, że ostatnie kwartały to też dość niespodziewany sukces Nintendo Switch, co otworzyło nowy, duży rynek dla producentów mniejszych gier.
W zeszłym roku na Steamie zadebiutowało ponad 9 tys. tytułów. Podaż jest tak duża, że teraz, aby zarobić, trzeba nie tylko zrobić dobrą grę, ale też umiejętnie ją wypromować.
– Można postawić hipotezę, że rynek jest konkurencyjny i trudniej walczyć o gracza, ale jest ona trochę niezależna od tezy o walce o marże. Akurat marże tych deweloperów, którzy osiągnęli sukces, niekoniecznie nawet na skalę CD Projektu, rosną – mówi Maciej Hebda, szef zespołu analiz technologicznych Vestor DM. Dodaje, że najpierw był trend przechodzenia z pudełek do cyfrowej dystrybucji, a teraz wyciskania dystrybutorów z łańcucha wartości na rzecz producentów. Z kolei konkurencja i walka o gracza to inne zjawisko.
– Prowadzi ono do polaryzacji rynku i modelu „winner takes all”. Duże studia i duże hity zgarniają większość rynku i mają świetne marże, a tysiące słabych gier indie ginie bez śladu – podkreśla ekspert. Wtóruje mu Kacper Koproń, analityk z Trigon DM.
– Po zeszłorocznych ruchach głównych graczy cyfrowej dystrybucji widać, że presja na obniżki marż dystrybucyjnych może się utrzymywać, co byłoby pozytywnym trendem dla producentów gier i negatywnym dla dystrybutorów – mówi. Jego zdaniem kanałem sprzedaży gier, który w przyszłości zdominuje cyfrową dystrybucję będzie tzw. cloud gaming, czyli usługa streamingu w chmurze.