– Jesteśmy bardzo dumni, że nasza pierwsza gra jest już dla studia sukcesem komercyjnym. Jego skalę przyjdzie nam oczywiście ocenić znacznie później, wraz ze spływem kolejnych danych sprzedażowych, jesteśmy jednak bardzo zadowoleni ze skali zamówień od dystrybutorów na poszczególnych rynkach. Ogromnie cieszymy się także, że udało się dowieźć w terminie równoczesną premierę gry na wszystkie platformy jednocześnie, która to sztuka nie udała się dotychczas żadnemu dużemu projektowi z Polski – komentuje Łukasz Rosiński, wiceprezes Varsav Game Studios. Dodaje, że niesamowite tempo prac nad wersjami konsolowymi wiązało się z ogromem pracy i wieloma kompromisami, nie wszystko udało się także dobrze zbalansować.
CZYTAJ TAKŻE: Deszcz polskich premier. Za pszczołą polecą kolejne gry
– Cieszy nas bardzo brak mocno ciążących błędów, widzimy jednak pole do poprawy wielu małych aspektów, które bolą graczy. Zespół już szykuje poprawkę uwzględniającą uwagi graczy i uzupełniającą grę o funkcjonalności, których nie udało się zawrzeć w wersji oddanej do certyfikacji – deklaruje Rosiński. Dodaje, że spółka w zasadzie od początku produkcji podkreślała, że „Bee Simulator” to unikalna gra.
Zdaniem Rosińskiego nie jest to typowy symulator, gra akcji czy zazwyczaj nudna i łatwa gra edukacyjna. „Bee Simulator” łączy te trzy rodzaje gier w jedną. Nie ma też standardowych założeń rozgrywki, udało się bowiem trafić do zazwyczaj wykluczających się w każdym arkuszu sprzedażowym grup docelowych – dorosłych, doświadczonych graczy i dzieci lub osób zaczynających przygodę z grami. Ta unikalność oraz fakt, że od początku udało się bardzo dobrze poprowadzić marketing gry, mocno przyczyniła się także do podpisania przez spółkę korzystnych umów.
CZYTAJ TAKŻE: Czy sztuczna pszczoła wygra z zombie