Od czego zależy bezpieczeństwo sieci 5G? Czy to tylko kwestia zabezpieczeń antywirusowych w naszych urządzeniach?
Gdyby nie wojna handlowa między USA a Chinami to na pewno nie usłyszelibyśmy tyle o bezpieczeństwie sieci 5G. Technologia 5G jest bowiem najbezpieczniejszą generacją łączności komórkowej w całej historii rozwoju usług telekomunikacyjnych. Jest tak bezpieczna i odporna na podsłuchy, że Europol poprosił Komisję Europejską o pomoc, aby ta podjęła działania, które pozwolą, agentom podsłuchiwać terrorystów i osoby podejrzane na sieciach 5G. Obecnie bowiem nie jest to możliwe bez wykorzystania specjalnych interfejsów. Wszystko w sieci jest bowiem szyfrowane, czego służby bardzo nie lubią.
Z punktu widzenia realnego zagrożenia, głównym miejscem ataku są urządzenia konsumenckie, a typowym narzędziem ataku jest phishing, czyli fałszywa korespondencja e-mail czy SMS. Do tej pory operatorzy w Polsce, jak i w Europie, nie mieli problemów z bezpieczeństwem sieci komórkowych. Główne niebezpieczeństwa powodujemy bowiem sami, ściągając niebezpieczne aplikacje z internetu. To właśnie w ten sposób najczęściej nielegalnych podsłuchów dokonują służby specjalne, chociażby dowiedzieliśmy się tego z afery wokół PEGASUS.
W jaki sposób można zagwarantować, że sieci 5G powstają w oparciu o bezpieczne rozwiązania? Czy w tym wypadku, podobnie jak z centrami danych czy usługami chmurowymi, kluczowe nie powinny być globalne standardy i certyfikacje?
Podstawą bezpieczeństwa są standardy i certyfikacja. Na tym polu widać zresztą dość intensywny rozwój, bo do stosowanego od lat systemu certyfikacji Common Criteria dołączył NESAS, czyli Network Equipment Security Assurance Scheme. Ten schemat został opracowany i wdrożony przez zrzeszające ponad 750 podmiotów ze świata telekomunikacyjnego stowarzyszenie GSM Association oraz 3GPP (3rd Generation Partnership Project), czyli międzynarodową organizację zajmującą się normalizacją standardów telekomunikacyjnych.