Rozwój bankowości internetowej przynosi klientom sporo korzyści, znacząco ułatwiając wykonywanie transakcji i zarządzanie finansami, które teraz możliwe są sprzed ekranu komputera lub nawet smartfona, bez konieczności ruszania się z domu. Jednak cyfrowy postęp oznacza też pojawienie się nowych cyfrowych zagrożeń.
Okazja dla hakerów
Zdalna bankowość jest już powszechna – w czerwcu klientów korzystających aktywnie z bankowości internetowej było w Polsce 18,1 mln, a mobilnej już 9,5 mln. To rekordowe poziomy – wynika z raportu NetBank opracowanego przez Związek Banków Polskich.
CZYTAJ TAKŻE: Największy wyciek danych w rosyjskiej bankowości. Ofiarą Sbierbank
Milowym krokiem na drodze do rozwoju bankowości internetowej może okazać się wdrożona w połowie września unijna dyrektywa PSD2, mająca otworzyć ten sektor na firmy inne niż banki (tzw. TPP), czyli głównie fintechy, zwiększając jednocześnie konkurencję w płatnościach i ofercie zarządzania finansami. Dyrektywa ma także zwiększyć bezpieczeństwo klientów, ale paradoksalnie jej wdrożenie może być początkowo okazją dla hakerów i oszustów.
Chodzi o nowe wymogi niesione przez PSD2 w zakresie tzw. silnego uwierzytelniania (SCA). To potwierdzenie tożsamości klienta przez zastosowanie co najmniej dwóch elementów należących do kategorii: wiedza (coś, co wie wyłącznie użytkownik, np. hasło, PIN), posiadanie (coś, co ma tylko użytkownik, np. telefon) i cechy (coś, co charakteryzuje wyłącznie użytkownika, odcisk palca, skan oka lub twarzy). Muszą być niezależne od siebie w tym sensie, że naruszenie jednego z nich nie osłabia wiarygodności pozostałych. Teraz podajemy login oraz hasło i o ile to drugie jest znane tylko użytkownikowi, o tyle login zazwyczaj nie jest chroniony i może być zawarty w korespondencji z bankiem, w danych z przelewu itp. Nie jest więc spełniony drugi z wymaganych co najmniej dwóch warunków SCA.