Z wartego ponad 200 miliardów rocznie globalnego rynku usług związanych z rekrutacją na razie tylko 5 mld dolarów przypada na aplikacje, platformy i inne narzędzia IT do pozyskiwania i selekcji kandydatów – ocenia Josh Bersin, analityk, który od ponad 15 lat bada nowe technologie w HR. W swojej analizie Tech Disruptions HR 2019 twierdzi, że to właśnie rekrutacja – coraz częściej określana jako pozyskiwanie talentów (talent acqusition) jest obecnie jednym z najszybciej rosnących segmentów rynku HR Tech. To efekt coraz bardziej konkurencyjnego – z punktu widzenia firm – rynku pracy, gdyż przy niskim bezrobociu coraz więcej państw boryka się z niedoborem talentów, czyli odpowiednich pracowników.
Praca z aplikacji
Po technologicznym przełomie, jaki wywołały portale internetowe z ogłoszeniami o pracy, przejmując większość rynku rekrutacji pracowników, przyszedł czas na rozwiązania, które pomagają dotrzeć do tzw. biernych kandydatów, czyli osób nieprzeglądających ofert pracy. Tutaj prym wiodą portale społecznościowe, na czele z LinkedIn, które mają pomagać w budowaniu i podtrzymywaniu kontaktów zawodowych, ale w praktyce stały się jednym z największych narzędzi talent acqusition.
O wydatki na HR Tech w rekrutacji konkurują też startupy rozwijające bezpłatne (dla kandydatów do pracy) aplikacje mobilne do szukania pracy czy raczej do szukania pracowników. Takie rozwiązania jak aplikacja Kiwi Jobs, która kieruje się głównie do pracowników fizycznych (wiosną br. większość jej udziałów przejęła grupa OLX) czy Praca za rogiem czeskiej grupy LMC pomagają firmom dotrzeć do potencjalnych pracowników w danej lokalizacji, zaś kandydatom pokazują, czy wybranym miejscu są ciekawe oferty zatrudnienia.
przy niskim bezrobociu coraz więcej państw boryka się z niedoborem talentów, czyli odpowiednich pracowników.