O Discordzie wielu użytkowników internetu wcześniej mogło nawet nie słyszeć. Został założony w 2015 r. przez Jasona Citrona (obecnego prezesa) przede wszystkim z myślą o graczach jako zewnętrzna platforma komunikacji, łącząca ze sobą różne systemy – zarówno konsolowe, jak i PC – i pozwalająca na rozmowę w trakcie rozgrywki, a także poza nią, zazwyczaj na temat danej gry.
Dopiero w czasie epidemii Discord zyskał na popularności, także poza środowiskiem graczy, bo to po prostu wygodna forma komunikacji dla mikrospołeczności skupionych wokół konkretnych tematów. – Każdy może założyć swój serwer, zapraszać do niego gości, dołączać do publicznych serwerów i udzielać się w dyskusjach dotyczących rozmaitych zagadnień – mówi Mateusz Frankowski, ekspert ds. kreatywnej technologii z dentsu Polska.
Nie tylko dla graczy
Co więcej, korzystały z niego nawet szkoły do prowadzenia lekcji zdalnych, zanim przeszły na lepiej zabezpieczone platformy typu Zoom czy Teams. – Obecnie Discord ma ponad 153 mln użytkowników udzielających się na prawie 7 mln serwerów, goszczących od kilkunastu po setki tysięcy osób – mówi Mateusz Frankowski. – O ile nadal 70 proc. użytkowników korzysta z tej platformy głównie w związku z grami, to serwerów związanych z innymi tematami ciągle przybywa, a baza użytkowników Discorda stale rośnie – dodaje.
W 2021 r. Discord odrzucił propozycję przejęcia przez Microsoft za 10 mld dol., co pokazuje jego potencjał.
– Jako platforma do komunikacji tekstowej, głosowej i wideo jest niejako ewolucją forów internetowych i grup na Facebooku. Tu też społeczności (tzw. serwery) mogą być albo publiczne, a zatem można do nich dołączyć, albo prywatne, gdzie użytkownicy muszą być zaproszeni przez właściciela serwera – mówi Michał Pawełczyk, prezes zarządu Koda.AI.