Reklama
Rozwiń
Reklama

Wojna na torach, wojna w sieci. Potężny atak rosyjskiej dezinformacji

Akt dywersji pod Puławami wywołał kolejną falę dezinformacji w internecie. To drugi front hybrydowej wojny, która przybiera na sile. Na ile polska tarcza przed fake newsami zdaje egzamin?

Publikacja: 19.11.2025 04:04

Anonimowe konta sugerują, że oskarża się bezpodstawnie Rosjan, a zapewne stoją za nim Ukraińcy lub…

Anonimowe konta sugerują, że oskarża się bezpodstawnie Rosjan, a zapewne stoją za nim Ukraińcy lub… polski rząd. Na zdjęciu: służby na miejscu dywersji niedaleko stacji kolejowej pod miejscowością Mika

Foto: PAP

Z tego artykułu się dowiesz:

  • Jak państwo polskie reaguje na wojnę hybrydową w mediach społecznościowych?
  • Które instytucje w Polsce są odpowiedzialne za walkę z fake newsami?
  • W jaki sposób Unia Europejska planuje chronić społeczeństwo przed dezinformacją?

Aktywność w mediach społecznościowych anonimowych kont z prorosyjską narracją budzi niepokój. Widać to przy okazji wysadzenia torów pod Puławami, a scenariusz jest podobny jak w przypadku wrześniowego ataku dronów na Polskę – najpierw doszło do naruszenia naszej przestrzeni powietrznej, a potem momentalnie internet zalał potok antyrządowych, antyukraińskich i prokremlowskich treści, jawnie wprowadzających w błąd. Teraz też w social mediach huczy, anonimowe profile m.in. na platformie X, mające do kilku do kilkudziesięciu obserwujących, w większości założone w ciągu paru ostatnich miesięcy, a nawet takie uruchomione kilka dni temu, szerzą rosyjską propagandę. Wojna informacyjna w sieci trwa w najlepsze.

Czytaj więcej

Śledztwo w sprawie sabotażu. Czego Polacy szukają w sieci?

Kto winny? Oczywiście Ukraińcy i rząd

W komentarzach do informacji o eksplozji na torach można przeczytać: „Skoro 10 mln mieszkańców Ukrainy to Rosjanie, jak myślicie, ilu może być z paszportem ukraińskim potencjalnych terrorystów w Polsce? 5? 10? a może 100 tys.?”; „Weźcie się za tych (…) Ukraińców”; „Złapią ukraińców a zgonią na ruskich; „Im bliżej rozliczeń, tym więcej będzie aktów dywersji żeby odwrócić uwagę?! (…) To samo działo się przed wyborami prezydenckimi (podpalenia)”. To tylko część z postów zamieszczanych w internecie pod tweetami o niedawnym akcie dywersji. Anonimowe konta sugerują, że oskarża się bezpodstawnie Rosjan, a zapewne stoją za nim Ukraińcy lub… polski rząd. Niektórzy w ogóle wątpią w eksplozję. „Ciekawy ładunek wybuchowy, nie uszkodził podkładów i podsypu kolejowego. Dalej wciskanie nam bzdury byle siać propagandę, może zaraz powiecie, że kawałek dalej znaleziono dokumenty rosyjskie, bo uciekając pewnie zgubił specjalista od ładunków”.

Przykłady takich postów w social mediach można mnożyć. Fala dezinformacji i fake newsów jest olbrzymia. Część ekspertów uważa, że – tak jak jest to w przypadku walki z hakerami, gdzie działają specjalne zespoły ds. cyberbezpieczeństwa – odpowiedzią powinno być powołanie krajowej instytucji odpowiedzialnej za przeciwdziałanie dezinformacji, w tym zespołu, którego zadaniem byłoby reagowanie w mediach społecznościowych na fałszywe treści, rzetelne informowanie i ripostowanie na fake newsy. Jak ustaliliśmy, nie ma jednak obecnie planów stworzenia takiej spec-grupy. Powód?

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Rosyjskie drony i dezinformacja. „Narracja przyszła z rosyjskich kont w serwisie Telegram”

Działa już kilka zespołów, które zajmują się walką z tym zagrożeniem. Ponadto w Ministerstwie Cyfryzacji słyszymy, że od kilku lat prowadzone są działania nakierowane na przeciwdziałanie dezinformacji.

– Wpływ dezinformacji na sytuację społeczną, polityczną oraz gospodarczą jest coraz większy, w związku z czym prowadzone są działania w postaci kampanii medialnych, społecznych i edukacyjnych, mające na celu wzmocnienie odporności społeczeństwa – wyjaśnia Szymon Zawiłło z biura komunikacji MC.

Armia do walki z dezinformacją?

W Ministerstwie Cyfryzacji zapewniają, że – niezależnie od zadań o „charakterze przeciwdziałającym i wyprzedzającym” – prowadzone są działania mające na celu wykrywanie działalności dezinformacyjnej, identyfikację grup za nią odpowiedzialnych, a także siatek botów. Idą na ten cel konkretne pieniądze. Np. w tym roku resort zlecił NASK „monitoring treści o potencjale dezinformacyjnym w mediach społecznościowych oraz prace rozwojowe nad usprawnieniem narzędzi wspierających budowanie odporności administracji publicznej oraz społeczeństwa wobec zjawiska dezinformacji poprzez działania naukowe i edukacyjne”. Koszt? Prawie 14,5 mln zł. Do tego dochodzą kampanie medialne – w 2025 r. takie projekty pochłoną ok. 3 mln zł. Czy te ruchy były skuteczne? Patrząc na falę fake newsów przy okazji ataku dronów i sabotażu na torach kolejowych można wątpić.

Mimo to nie ma planów budowy „armii do walki z dezinformacją”. W NASK tłumaczą nam, że w jego ramach działa już Ośrodek Analizy Dezinformacji (OAD). Klaudia Dobińska z zespołu PR NASK tłumaczy, że pracują tam specjalistyczne zespoły, które „codziennie skupiają się na analizie i monitoringu infosfery, wykrywaniu bieżących narracji dezinformacyjnych, przyjmowaniu zgłoszeń i przekazywaniu ich do platform mediów społecznościowych w celu reakcji ich administracji na manipulujące wpisy”.

Czytaj więcej

AI rozsadzi naszą cywilizację? Alarmujące badania Francuzów o rewolucji w ludzkim umyśle
Reklama
Reklama

– W ramach bieżącego monitoringu OAD koncentruje się na analizowaniu infosfery. W naszych strukturach funkcjonuje również zespół odpowiedzialny za wykrywanie botów i siatek kont oraz ich raportowanie do administracji platform mediów społecznościowych – wylicza Dobińska.

Od przedstawicieli administracji rządowej słyszymy, że „tarcz” przed dezinformacją jest więcej, bo choćby przy ministrze spraw zagranicznych powstała już Rada Konsultacyjna ds. Odporności na Dezinformację Międzynarodową (tzw. Rada ds. Odporności), która skupia ekspertów, a jej skład został wyłoniony spośród przedstawicieli 90 organizacji. Od br. działa ponadto Międzyresortowy Zespół do spraw Przeciwdziałania Zagranicznej Ingerencji i Manipulacji w Środowisku Informacyjnym. W jego ramach zbierane są dane i analizowane pod względem bezpieczeństwa.

Unijna tarcza nas ochroni?

– Mając na uwadze rosnące zagrożenia w polskiej przestrzeni informacyjnej, prowadzimy ciągłe prace nad wzmocnieniem zasobów MC przeciwdziałających dezinformacji – zapewniają nas w resorcie cyfryzacji.

Istotną rolę w walce z dezinformacją mają odegrać nowe regulacje – chodzi o unijny akt o usługach cyfrowych (DSA), którego celem jest zwiększenie bezpieczeństwa użytkowników w sieci. Prace nad transpozycją DSA nad Wisłą trwają, projekt nowelizacji ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną został przyjęty przez Radę Ministrów pod koniec września. Wprowadzi on m.in. mechanizmy umożliwiające nadzór nad działalnością platform cyfrowych. Możliwe stanie się też składanie wniosków o blokowanie nielegalnych treści w ramach procedury administracyjnej (nakaz dotyczący usunięcia danej treści będzie wydawany przez Urząd Komunikacji Elektronicznej).

Ale to nie niejedyne kroki podejmowane na poziomie europejskim. W ubiegłym tygodniu Komisja Europejska ogłosiła dwa nowe programy: „Europejską Tarczę Demokracji” oraz „Strategię na rzecz społeczeństwa obywatelskiego”. Cel? Ochrona fundamentów systemów demokratycznych w państwach unijnych (chodzi m.in. o uczciwe wybory, niezależne media i chronione przed dezinformacją społeczeństwo obywatelskie). Wiele wskazuje na to, że programy te będą dla państw unijnych dobrowolne, jednakże oba mają zaoferować konkretne narzędzia, chroniące przed dezinformacją i manipulacją. W ramach ochrony integralności przestrzeni informacyjnej KE zapowiedziała ponadto przygotowanie protokołu kryzysowego do DSA, który ułatwi reagowanie na „ponadnarodowe operacje informacyjne”, a także utworzenie europejskiej sieci kontrolerów informacji i Europejskiego Obserwatorium Mediów Cyfrowych.

Z tego artykułu się dowiesz:

  • Jak państwo polskie reaguje na wojnę hybrydową w mediach społecznościowych?
  • Które instytucje w Polsce są odpowiedzialne za walkę z fake newsami?
  • W jaki sposób Unia Europejska planuje chronić społeczeństwo przed dezinformacją?
Pozostało jeszcze 97% artykułu

Aktywność w mediach społecznościowych anonimowych kont z prorosyjską narracją budzi niepokój. Widać to przy okazji wysadzenia torów pod Puławami, a scenariusz jest podobny jak w przypadku wrześniowego ataku dronów na Polskę – najpierw doszło do naruszenia naszej przestrzeni powietrznej, a potem momentalnie internet zalał potok antyrządowych, antyukraińskich i prokremlowskich treści, jawnie wprowadzających w błąd. Teraz też w social mediach huczy, anonimowe profile m.in. na platformie X, mające do kilku do kilkudziesięciu obserwujących, w większości założone w ciągu paru ostatnich miesięcy, a nawet takie uruchomione kilka dni temu, szerzą rosyjską propagandę. Wojna informacyjna w sieci trwa w najlepsze.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
IT
Globalna awaria internetu uderzyła w polskie serwisy
IT
Śledztwo w sprawie sabotażu. Czego Polacy szukają w sieci?
IT
Śnieg w wielu rejonach Polski, a pogoda nie chce odpuścić. Gdzie jeszcze będzie padać?
IT
Hakerzy, którzy zatrzymali Jaguara. Jak cyberatak wstrząsnął brytyjską gospodarką
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
IT
Dni wolne od pracy 2025/2026. Kiedy zaplanować długi urlop?
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama