Ponad 40 mln zachorowań na Covid-19 odnotowano na świecie od początku wybuchu pandemii. Od soboty cała Polska jest w czerwonej strefie. Trwa gorączkowy wyścig o stworzenie szczepionki. W tej lidze grają tylko najwięksi i najbogatsi – polskich firm tu nie znajdziemy. Ale to nie znaczy, że w walce z pandemią nie ma rodzimych akcentów.
Pandemia impulsem
„Mamy lek, polski lek na Covid-19, który działa” – taka elektryzująca wiadomość poszła w świat 23 września. Przekazał ją dr Grzegorz Czelej, senator RP, jeden z inicjatorów projektu, w ramach którego Biomed-Lublin produkuje lek na bazie osocza ozdrowieńców. Wstępne badania laboratoryjne potwierdzają jego skuteczność, ale potrzebne są jeszcze badania kliniczne z udziałem pacjentów. Rejestracja i komercjalizacja leku może zająć od kilku do kilkunastu miesięcy. Biomed jest spółką giełdową. Inwestorzy w leku pokładają potężną nadzieję: akcje od początku roku podrożały 20-krotnie. Na covidowej hossie rośnie też NanoGroup.
CZYTAJ TAKŻE: Elon Musk nie zaszczepi się na Covid-19. I tak kiedyś wszyscy umrą
– Pandemia dała nam impuls do opracowania nowych technologii ochrony przed bakteriami i wirusami, czego jednym z rezultatów jest innowacyjna maseczka ochronna z dodatkową warstwą biobójczą. Zapewnia większą ochronę przed zakażeniami niż maseczki tradycyjne, zostało to potwierdzone w wewnętrznych badaniach laboratoryjnych – mówi prof. Tomasz Ciach, odpowiedzialny za rozwój technologii w NanoGroup. Dodaje, że etap opracowania technologii produktu już zakończono. Teraz trwają prace nad uzyskaniem certyfikatów i uruchomieniem linii produkcyjnej maseczek. – Na początku trafią one na rynek w Polsce – zapowiada profesor.
Beneficjentem covidowej hossy jest też BioMaxima. Jej notowania oscylują w okolicach 50 zł, a jeszcze w styczniu za akcję trzeba był zapłacić zaledwie kilka złotych.