W obliczu pocisków hipersonicznych, jak rosyjskie Kindżał, Cyrkon, Zmeevik czy chińskie, jak DF-21 i DF-26, systemy obrony przeciwrakietowej są w praktyce bezradne. Z ładunkiem atomowym czy konwencjonalnym mogą atakować cele w głębi terytorium, ale i okręty, stąd ich określenie „zabójcy lotniskowców”.
Jak pisze portal Popular Mechanics, pojawienie się takiej broni spowodowało, że amerykańska marynarka wojenna nagle stała się przestarzała, łącznie z wartym 13 mld dol., wprowadzonym dopiero do służby lotniskowcem USS Gerald R. Ford. Przypomina to sytuację z II wojny światowej, gdy japońskie samoloty w 1941 roku zatopiły z łatwością dwa brytyjskie pancerniki „Repulse” i „Prince of Wales”.
USS Gerald R. Ford ma ponad dziewięć pięter nad linią wody i waży 97 tys. ton. To o 32 tys. ton więcej niż największe pancerniki II wojny światowej. Napędzany parą zaawansowanych reaktorów jądrowych A1B okręt ma prawie trzy razy większą moc niż już będące w służbie amerykańskie lotniskowce, w sumie około 300 megawatów energii elektrycznej – podaje amerykańska marynarka wojenna.
Mimo dużej prędkości, miejsca na 90 samolotów i nowych technologii, które mają uczynić go najpotężniejszym na świecie w 2050 roku i później, ten najdroższy okręt, jaki kiedykolwiek wybudowano, wydaje się bezbronny wobec rakiet hipersonicznych zdolnych do lotu z prędkością nawet 10 Machów. Podobnie jak inne okręty, nawet mające sterowane radarowo sześciolufowe działa Gatling kalibru 20 mm, które wystrzeliwują 4,5 tys. pocisków na minutę.
Chiny głównym rywalem
Jeszcze bardziej niż Rosja martwią Amerykanów Chiny. W ciągu ostatniej dekady kraj ten znacznie zwiększył wielkość swojej floty morskiej i opracował kilka broni przeciwokrętowych – w tym zwrotne pociski hipersoniczne. Chiny nie ukrywają, że broń ta ma odeprzeć amerykańskie okręty w sytuacji wojny o Tajwan. W jednym z miejsc testowania broni schowanym na pustyni Taklamakan znajdują się pełnowymiarowe makiety amerykańskich lotniskowców.