MATERIAŁ POWSTAŁ WE WSPÓŁPRACY Z FUNDACJĄ AICEE
Zgodnie z raportem Fundacji AICEE, 82 proc. uczniów i wykładowców w naszym regionie już używa AI, ale tylko 5 proc. uniwersytetów oferuje kursy dedykowane AI. Dlaczego jest tak duża luka?
Po pierwsze, większość uczniów używa po prostu ChatGPT albo innych narzędzi, które pomagają im z tym, co muszą zrobić. Młodzi ludzie są zawsze bardziej adaptowalni i zawsze bardziej gotowi, aby odkrywać nowe rzeczy. Mają w sobie mniej strachu. Myślę, że te dwie rzeczy połączone sprawiają, że używają AI. Z kolei uniwersytety są bardziej konserwatywne. Profesorzy są bardziej konserwatywni. To oczywiste. I zawsze trudniej się zmienić, gdy już się do czegoś tak mocno przyzwyczaisz. Dlatego większość ludzi, którzy wchodzą w tę rewolucję AI, to osoby młode, które w coś inwestują, które chcą coś zmienić. I myślę, że AI to jedna z tych rzeczy, która pokazała, że jest bardzo podobna do gier wideo. A obecne młode pokolenie to nie byli ludzie w swych latach 40., którzy zaczęli grać. To są młodzi ludzie, którzy grają od małego. I jest to bardzo podobne do AI.
A co ta luka edukacyjna może oznaczać? Co może ze sobą przynieść?
Myślę, że z każdą innowacją ludzie najpierw obchodzą się nieprawidłowo. Kilka tygodni temu przeczytałam artykuł w Financial Times, w którym napisano, że nawet ogromne firmy, o których myślałam, że są bardzo dobre w AI i robią niesamowite rzeczy, takie nie są. Raczej robią rzeczy związane z AI, bo boją się, że się zgubią, że zostaną w tyle za innymi. Nie robimy więc rewolucji AI błyskotliwie. Tak naprawdę nie wiemy, do czego da się AI używać, a do czego nie. Właściwie mówiło się, że najlepsze firmy, które wiedzą, do czego używać AI to firmy zajmujące się danymi i zasobami ludzkimi, bo AI naprawdę pomoże HR, ale ogólnie to nadal nie rozumiemy, jak i czego używać. Jeśli więc wielkie firmy tego nie rozumieją, to jest to również trudne, mało zrozumiałe dla uniwersytetów.