Do końca tygodnia w Paryżu Trybunał Arbitrażowy przy Międzynarodowej Izbie Handlowej ma ogłosić wyrok o około 1,6 mld zł w sporze notyfikowanym w 2011 roku przez spółki inwestycyjne Zygmunta Solorza, które są mniejszościowymi udziałowcami spółki Sferia.
Szczegóły sporu oraz jego przebieg zostały utajnione, ale z naszych informacji wynika, że wehikuły uważają, iż państwo nie wywiązało się z ugody zawartej w 2013 roku, która miała zakończyć spór i nie wycofały pozwu. Ugoda, którą ze strony rządu podpisał b. minister cyfryzacji Michał Boni, przewidywała, że państwo zamieni wadliwą – jak się zgodzono – częstotliwość posiadaną przez Sferię na blok pasma 800 MHz. Tak się też stało, ale – jak należy domniemywać – zdaniem właściciela spółki za późno.
Jak pisaliśmy, powołując się na Prokuratorię Generalną, termin wydania wyroku został ustalony na „do 30 listopada”.
Mieć 1,6 mld zł albo go nie mieć to niebagatelna kwestia. Dlatego sprawa jest ważna i dla rządu, i dla założyciela Polsatu, i dla jego konkurentów.
Państwo i Sferię łączy bowiem inna sprawa, jak się wydaje z losami arbitrażu związana. Rezerwacja wspomnianego bloku 800 MHz wygasa Sferii z końcem roku. Firma wystąpiła do Urzędu Komunikacji Elektronicznej o prolongatę, ale liczy, że nie będzie musiała wyłożyć gigantycznej sumy, którą w 2015 roku wylicytowali za taki blok operatorzy w tzw. aukcji LTE. UKE na te oczekiwania na razie pozostaje głuchy: wyliczył, że Sferia powinna zapłacić za rezerwację ponad 1,7 mld zł i w październiku wysłał do spółki decyzję. Próżno pytać przedstawicieli Sferii czy Cyfrowego Polsatu, do którego należy 51 proc. akcji tej firmy, czy decyzję otrzymała i jak zamierza postąpić. Katarzyna Ostap-Tomann, odpowiedzialna w zarządzie Cyfrowego Polsatu za finanse, przekonuje, że każda wypowiedź to dla giełdowej firmy ryzyko. Grupa mogła wystąpić do Komisji Nadzoru Finansowego o utajnienie informacji. Czy to zrobiła – także nie zdradza.