To nietypowa sytuacja, gdy rzekoma ofiara przypisuje oprawcy własne przewinienia. Robi przy tym dużo hałasu i oskarża osoby postronne, że nie widzą jej cierpienia. Pan prezes Zygmunt Solorz-Żak straszy planami zawłaszczenia przez zachodnie koncerny (Orange i T-Mobile) rzadkiego polskiego dobra, jakim są częstotliwości pozwalające na świadczenie usług szybkiego internetu LTE (chodzi o tekst, który w rpkom.pl ma tytuł „Solorz-Żak: dla wspólnej sieci podporządkujemy się polityce państwa” – red.). Jego zdaniem konkurencja działa w zmowie przeciwko Polkomtelowi, który w starciu z międzynarodowymi konkurentami nie ma równych szans. Natomiast nadzorujące urzędy wszystkich instancji – UKE, UOKiK i rząd – nie reagują. Tymczasem sam właściciel Polkomtelu działa według zasady, którą wyznał już w 1994 r.: „Jedziemy przez pustynię na wielbłądzie. Gdy słyszymy, że do wielbłąda będą strzelać, dodajemy mu pasy i udajemy, że to zebra. Później z zebry można zrobić konia. I jedziemy dalej”.