rpkom.pl: – Na czym miało polegać światłowodowe porozumienie Telekomunikacji Polskiej z Netią?
Anna Streżyńska, prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej: – Idea powstała w czasie rozmów o porozumieniu TP-UKE. Złożenie było takie, że skoro inwestycje światłowodowe są piekielnie drogie, skoro nigdzie na świecie w światłowody nikt nie inwestuje samodzielnie (chyba że dostaje publiczne dotacje), to trzeba połączyć siły największych graczy. TP i Netia zadeklarowały, że chętnie by współpracowały w tym zakresie. Minął jednak rok i nie było rezultatów. Zaproponowałam, by dalszy ciąg rozmów toczył się przy mnie, by razem wypracować jakieś rozwiązania. Takich spotkań odbyło się trzy, może cztery. Widać było ogromną polaryzację stanowisk. Sama treść kontraktu, który powoływałby spółkę joint-venture nie była kontrowersyjna, operatorzy dogadali się a ich porozumienie spełniało warunki uczciwej i otwartej konkurencji.
– Dlaczego firmy się nie porozumiały?
– Według mnie sprawa rozbiła się o podejście regulacyjne. TP oczekiwała wakacji regulacyjnych i chciała, by na rynku czwartym i piątym zarówno nowa spółka, jak i TP w sytuacji, jeśli korzystałaby z jej usług, byłyby uwolnione od jakichkolwiek regulacji. Netia z kolei chciała gwarancji, że zawsze będzie partnerem TP przy każdej inwestycji, przy czym Netia była otwarta na zawieranie przez każdą ze stron podobnych umów z graczami trzecimi. My oczekiwaliśmy, że infrastruktura, która miała być tworzona przez spółkę, będzie także otwarta dla innych operatorów, że będzie sprzedawana także innym graczom. Powstały problemy regulacyjne.
TP chciała, by nowa spółka była wyłączona z regulacji. Nie widziałam w tym problemu, bo spółka byłaby nowym graczem na rynku, bez znaczącej na nim pozycji. Aczkolwiek np. Holendrzy uznali, że podobną spółkę trzeba uregulować, jeśli jest ona spółką-córką firmy o znaczącej pozycji rynkowej. Według nas nie było to jednak konieczne, bo spółka nie od razu zbuduje infrastrukturę światłowodową. Co oczywiście nie oznacza, że nie zostałaby objęta podstawowymi regulacjami dotyczącymi np. udostępniania kanalizacji, wynikającymi bezpośrednio z mocy prawa. TP chciała też, by uchylić przepis z megaustawy, mówiący o tym, że operator o znaczącej pozycji rynkowej, jeśli ma obowiązki, to dotyczą one zarówno infrastruktury, która jest jego własnością, jak i tej, z której korzysta na podstawie różnych umów. Infrastruktura spółki stworzonej z Netią byłaby taką zewnętrzną, kupowaną infrastrukturą, która weszłaby w pulę regulowaną. Słowem, spółka joint venture miała służyć nie do robienia biznesu, ale do ucieczki spod regulacji. Tak by to wyglądało.