Vinted powstał 11 lat temu jako start-up o nazwie Mano drabužiai (Moje ubrania). Od tego czasu zmieniła nie tylko nazwę, ale i stan posiadania. Status jednorożca dały jej udane łowy na inwestorów. – To nie było proste. Pierwsi inwestorzy, których zapraszaliśmy, odmawiali, tłumaczyli: W tym regonie nie mamy inwestycji; nie znamy przepisów podatkowych i otoczenia prawnego; uważamy, że tam (na Litwie-red) nie ma dość talentów, aby można było stworzyć międzynarodowe produkty internetowe – opowiadał agencji Delfi Mantas Mikuckas dyrektor wykonawczy i współzałożyciel startupu.
CZYTAJ TAKŻE: Litwini wjeżdżają do Polski na hulajnogach
Podczas zakończonej właśnie rundy inwestycji Vinted przyciągnął 128 mln euro. Głównym inwestorem został amerykański fundusz Lightspeed Venture Partners. Do Amerykanów dołączyły fundusze europejskie: Sprints Capital, Insight Venture Partners, Accel i Burda Principal Investments (wcześniej inwestował m.in. w Facebook, Spotify i Dropbox). W sumie inwestorzy włożyli w litewski start-up 228 mln euro. Połowa akcji firmy należy do funduszy, a druga połowa do założycieli – Mikuckasa, Mildy Mitkute, Justasa Janauckasa, którzy część swoich akcji – 10 proc. rozdali pracownikom.
Litewski start-up od trójki założycieli doszedł do 360 pracowników. Siedziba jest w Wilnie i tam pracuje 318 osób; w biurze w Belinie – 20 a w Pradze i Warszawie po 10 osób. W najbliższym 1,5 roku w planach firma ma zatrudnienie jeszcze 300 osób, z czego 250 w Wilnie.
CZYTAJ TAKŻE: Litwa może nam pomóc przy 5G