88 proc. kupujących przegląda gazetki przed zakupami zawsze lub często. Wydawałoby się, że zainteresowanie papierowymi folderami z promocjami będzie spadało, ale nic bardziej mylnego. Zmienia się jednak sposób szukania informacji o promocjach.
Widać to po sukcesie aplikacji MojaGazetka, której początki sięgają końca 2012 r. – Cztery lata pracowałem w Hamburgu jako programista w firmie informatycznej, świadcząc usługi dla firmy ubezpieczeniowej. Zauważyłem, że choć takie rozwiązania w Niemczech były już wtedy popularne, to nie było ich w Polsce. Pod koniec 2012 r. z bratem rozpoczęliśmy prace nad aplikacją – mówi Tomasz Machniak, współzałożyciel MojejGazetki. – Jestem absolwentem informatyki na Politechnice Wrocławskiej, brat później też skończył ten kierunek, więc nie musieliśmy nikogo zatrudniać ani szukać finansowania. Koszty początkowe nie były wielkie, drobne opłaty za wejście do Google Play, serwery, domeny – dodaje.
CZYTAJ TAKŻE: Polska aplikacja dla wolontariuszy robi furorę na świecie
– Nasze rozwiązanie było pierwsze w Polsce i zaczęliśmy od aplikacji, dopiero lata później, na dobre w czerwcu 2019 r., ruszyła także nasza strona internetowa, na której również można przeglądać gazetki promocyjne. W 2013 r. weszliśmy do systemu reklam Google, pierwszego dnia zarobiliśmy na nich 40 zł, mieliśmy wówczas już grupę ok. 10 tys. użytkowników – mówi Michał Machniak, drugi z założycieli.
Obecnie użytkowników jest ok. 450 tys., 90 proc. ruchu generuje aplikacja, resztę strona. Wbrew pozorom światy aplikacji i gazetek papierowych nadal się przenikają. Założyciele aplikacji mówią, że ich strona jest dobrze pozycjonowana i sieci często same do niej linkują. Często nawet w papierowych gazetkach informują, iż jest też wersja online i mobilna. Kluczem jest współpraca długoterminowa.