Paweł Welerjewicz Durow, urodzony w Leningradzie twórca „rosyjskiego Facebooka”, czyli serwisu społecznościowego w VKontakte, to dla wielu reżimów persona non grata. To on bowiem dał protestującym na ulicach Mińska, broniącym niezależności Hongkongu, czy uczestnikom zamieszek w Puerto Rico „broń”, która jest w stanie dokonywać przewrotów, zmieniać władze i być narzędziem społecznego nieposłuszeństwa wobec często skorumpowanej czy łamiącej prawo władzy. Ową „bronią” jest – uważany za jeden z najbezpieczniejszych pod względem szyfrowania – komunikator Telegram.
Miecz obosieczny
Za pośrednictwem aplikacji Durowa praktycznie w każdym punkcie globu skrzykują się protestujący, a opozycjoniści przekazują sobie i światu informacje o poczynaniach autorytarnych władz. Dla wielu reżimów ta aplikacja jest niczym koktajl Mołotowa. Ale Telegram to miecz obosieczny – po to cyfrowe narzędzie bezpiecznej komunikacji sięgają i zwykli przestępcy. W październiku w tzw. Darknecie pojawiło się nowe rozwiązanie, które wykorzystuje boty w Telegramie do handlu narkotykami – 24 godziny na dobę. Robot-diler zainstalowany w komunikatorze (nazywany Televend) to w praktyce zautomatyzowany program zbierający zamówienia od osób płacących za nielegalny towar za pomocą bitcoinów.
CZYTAJ TAKŻE: A miał być najbezpieczniejszy. Wyciekły dane z komunikatora Telegram
Przykładów wykorzystania komunikatora w niecnych celach jest więcej. W ostatnich dniach zrobiło się głośno np. o publikacjach właśnie w Telegramie nagich zdjęć kobiet – ale nie celebrytek, tylko zwykłych użytkowniczek internetu. Boty zainstalowane w komunikatorze pobierały z apki zdjęcia pań, a następnie specjalny algorytm przerabiał te fotografie tak, że prezentowane na nich kobiety były całkowicie roznegliżowane. Fotomontaże takie trafiały potem do sieci. Ofiarami tzw. technologii deepfake bot padło ponad 100 tys. osób.
Szef Telegram Group Paweł DurowBloomberg