Pomysł na ten startup jest z pozoru niesłychanie prosty, użytkownicy mają lekcje angielskiego na żądanie, a lektorzy uczą bez wcześniejszego umawiania się. Czyli model Ubera przeniesiony na kolejny rynek. Wpadli na niego Damian Strzelczyk i Tomasz Jabłoński.
– Impulsem do stworzenia Tutlo były osobiste doświadczenia. Prowadząc Startup Academy, chcieliśmy poprawić swoje umiejętności językowe. Wtedy dużo podróżowaliśmy i poszukiwaliśmy metody nauki dopasowanej do naszego trybu życia. Oferty szkół stacjonarnych czy nawet zajęcia z lektorem w naszym biurze okazały się dla nas nieefektywne – mówi Damian Strzelczyk. – Szukaliśmy elastycznego rozwiązania, które byłoby dostosowane do naszego harmonogramu, bez tracenia czasu na dojazdy. Pomyśleliśmy o kursach online, nie znaleźliśmy takich, które pozwalają na rozmowę z lektorem na żywo – dodaje.
Lekcje na żądanie
Wymyślili platformę Tutlo, elastyczne rozwiązanie, które umożliwia naukę z lektorem na żądanie i w czasie rzeczywistym. W tym modelu to lektorzy czekają na uczniów.
Pojawiły się pierwsze wyzwania, czyli brak funduszy i programistów. – Na szczęście w projekt budowania testowej platformy Tutlo udało nam się zaangażować programistów. W ten sposób bez inwestowania większych środków mogliśmy sprawdzić, czy nasze rozwiązanie spotka się z zainteresowaniem – wspominają założyciele.
CZYTAJ TAKŻE: Łącza rozgrzane do czerwoności. W Polsce ruch jak w dni świąteczne