Mówi się, że rynek reklamy jest papierkiem lakmusowym gospodarki. Czy widzi pan już nadchodzące spowolnienie gospodarcze w Polsce?
Bogusław Kisielewski: Przez pryzmat całego rynku reklamy takich zwiastunów raczej nie widzę. Po gorszym pierwszym półroczu, drugie zapowiada się lepiej. Obłożenie reklamowe wskazuje na to, że w telewizji zobaczymy wzrosty. Nie mówię tylko o naszych kanałach, ale o całym rynku. Trzeba przy tym pamiętać, że cały czas pracujemy na ubiegłorocznych budżetach, dlatego pierwszych symptomów ewentualnego spowolnienia spodziewałbym się w styczniu–lutym 2020 r., gdy z reguły dogrywane są budżety na kolejny rok. Taka prawidłowość występuje w naszym wypadku, ponieważ czas antenowy naszych kanałów sprzedaje Polsat, a przystępuje do negocjacji zwykle na końcu.
A jak rozumieć fakt, że w tym roku mamy dużo niższe wzrosty na rynku reklamy niż w 2018 r.?
Traktuję tę sytuację jako korektę po roku o wysokiej bazie. 2018 r. był na pewno czasem przełomu w telewizji publicznej. Zanotowała bardzo duży wzrost oglądalności, a co za tym idzie także w jej stronę przesunęły się budżety reklamowe. Był to także rok dużych imprez sportowych, które napędziły telewizji koniunkturę. Poza tym dużych różnic między rokiem ubiegłym a tym nie widzę. Może poza taką, że w tym roku mamy podwójne wybory, które na pewno przyciągają uwagę i kształtują nastroje.
Polsat próbował podnieść operatorom ceny za kanały. Pan nie wykluczał, że Kino Polska TV podniesie ceny, jeśli zrobią to najwięksi. Podniesiecie?