Blaszany plakat z bohaterem gry „Wiedźmin” lub płatnym mordercą z kinowego hitu „John Wick” to hit, który zamawiają kupcy z USA, a nawet Australii. Obrazy powstają pod Warszawą. Dostarcza je rodzimy startup, który sprzedał ich już w sumie 2 miliony. Oznacza to, że tylko w ciągu roku spółka sprzedała tyle prac, co przez pierwsze sześć lat swojej działalności. Jak wyliczają przedstawiciele Displate, udekorowali w te nowatorskie obrazy ponad 797 tys. domów i biur.

Produkty Displate mają rosnące grono fanów, głównie za granicą. 99,6 proc. sprzedaży idzie na eksport, przy czym aż 80 proc. trafia na sześć rynków: do USA, W. Brytanii, Francji, Kanady, Niemiec i Australii. I ciężko się dziwić, skoro bazują na współpracy z producentami gier (m.in. Blizzard, CD Projekt RED czy Rovio) i licencjach tak popularnych marek, jak Cyberpunk 2077, Star Wars, DC Comics, Marvel, czy NASA.

CZYTAJ TAKŻE: Polsko-białoruski startup rozpoczyna światową ekspansję

– Od wielu miesięcy obserwujemy rozwój tzw. passion economy, zjawiska, które umożliwia twórcom zarabianie na własnych zainteresowaniach i unikalnych umiejętnościach, a fanom łatwe kupowanie prac lubianych artystów. Także tych niszowych. Szczególnie w trudnych czasach ludzie uciekają w kierunku pasji, które są dla nich odskocznią od rzeczywistości – komentuje Karol Banaszkiewicz, współzałożyciel Displate. – Widzimy wzrost popytu na unikatowe wzornictwo, większe zainteresowanie wystrojem wnętrz i wzrost popularności e-commerce. Displate znalazło się w samym środku tych trendów – kontynuuje.

Popularność passion economy widać w wynikach finansowych. W I połowie br. spółka osiągnęła taki wynik, jak w całym roku 2019 (w 2018 r. spółka notowała 58,3 mln zł przychodu, a rok później już 115,5 mln zł).