Wojna na Ukrainie i sugestie prezydenta Rosji Władimira Putina, że jest w stanie przeciwko cywilizowanej części świata sięgnąć po swój arsenał atomowy, spowodowały, że ludzi ogarnął strach. Stąd powodzenie Nukemap, precyzyjnego symulatora wybuchu bomby atomowej, który można wirtualnie zdetonować w dowolnym miejscu na Ziemi. Od rozpoczęcia zbrojnej inwazji na Ukrainę strona Nukemap przeżywa istne oblężenie. Choć platforma nie jest nowa, bo powstała w 2012 r., to właśnie w ostatnich dniach przeżywa rekordowe zainteresowanie.

Czytaj więcej

Rosja odcięta od globalnego internetu? Nowe decyzje Kremla

Jak poinformował na Twitterze jej twórca Alex Wellerstein, firmowe serwery rozgrzały się do czerwoności. W pewnym momencie nie były one w stanie obsługiwać zapytań internautów z całego świata. Wellerstein musiał uruchomić alternatywną stronę, aby „udźwignąć” rekordowy wzrost zainteresowania serwisem. W rozmowie z „The Atlantic” przyznał, że ruch na serwerach zwiększył się ponad siedmiokrotnie. Dotychczas z Nukemap korzystało w ciągu doby 20 tys. osób zainteresowanych skutkami potencjalnego wybuchu jądrowego, zaś od ataku Rosji na Ukrainę było to już poziom 150 tys. W jednym momencie platformę odwiedzało 8 tys. użytkowników. Alex Wellerstein zoptymalizował stronę i spodziewa się, że teraz serwis będzie mógł obsłużyć jeszcze więcej zapytań.

Platforma ta pokazuje zasięgi eksplozji poszczególnych rodzajów bomb znajdujących się w arsenałach jądrowych państw, jak również bronie użyte już historycznie – w testach, czy też na polu walki (m.in. w Hiroshimie), ponadto wylicza strefy pola skażenia radioaktywnego, potencjalną liczbę ofiar śmiertelnych i rannych.