Do zdarzenia miało dojść w 2016 r. podczas lotu do Londynu. Według „Business Insidera” (BI) Musk miał przed kobietą obnażyć genitalia i proponować, by zrobiła mu masaż „całego ciała”. Podobno też dotykał jej i oferował, że - jeśli mu ulegnie - kupi jej konia (wiedział, że stewardesa jeździ konno).
Stewardesa, której personaliów nie ujawniono, odrzuciła „zaloty” najbogatszego człowieka i wkrótce odczuła skutki tej decyzji. Przyjaciel kobiety powiedział mediom, że firma zaczęła „mścić się na niej, dając jej mniej zmian”. „Została odsunięta i ukarana za odmowę prostytucji” – twierdzi wprost w oświadczeniu dla BI znajomy stewardesy. W 2018 r. miało dojść do ugody między Elonem Muskiem a stewardesą. W wyniku porozumienia kobiecie miał przekazać 250 tys. dol. za porzucenie roszczeń względem siebie. Umowa podobno zawierała restrykcyjne klauzule o nieujawnianiu informacji o zdarzeniu.
Czytaj więcej
Miliarder powiedział, że po sfinalizowaniu umowy przejęcia serwisu chce cofnąć blokadę konta byłego prezydenta Donalda Trumpa. Ten jednak i tak nie chce wrócić na platformę
SpaceX i Tesla, za którymi stoi Musk, nie odniosły się do tych rewelacji. Z kolei sam miliarder twierdzi, że to atak na niego motywowany „politycznym hejtem”. W oświadczeniu dla BI stwierdził, że - gdyby był skłonny do molestowania seksualnego - prawdopodobnie nie byłby to pierwszy raz w jego 30-letniej karierze”. Dodatkowo źródło tych informacji (przyjaciela stewardesy) określa jako „skrajnie lewicowego aktywistę”.
Już w grudniu ub. r. jedna z inżynierek SpaceX informowała, że w firmie Muska szerzy się molestowanie seksualne. Ashley Kosak, specjalistka ds. integracji misji w SpaceX, opowiadała, że była dotykana bez zgody. Jak mówiła: „SpaceX jest tak przesycony seksizmem, że jedynym lekarstwem jest odejście kobiet”.