Rezygnacja Sheryl Sandberg, wieloletniej dyrektor operacyjnej (COO) Facebooka, wywołała niemały wstrząs w świecie nowych technologii. Związana od 14 lat z koncernem, druga po Marku Zuckerbergu, a dla wielu prawdziwa twarz Facebooka. Sandberg zbudowała reklamową potęgę tego najpopularniejszego serwisu społecznościowego, ale stanowiła również pewne obciążenie firmy, przyciągając uwagę mediów, polityków i światła reflektorów. Taka taktyka przez lata sprzyjała budowie pozycji koncernu, ale – po ubiegłorocznej zmianie strategii firmy i przemianowaniu na Meta – Mark Zuckerberg zmienił optykę. Czy nadszedł czas wyciszyć kontrowersje, zamieść problemy i skoncentrować uwagę na metaversie? Jeśli tak, to przekazanie steru, który dzierżyła Sandberg, w ręce Javiera Olivana wydaje się właściwą decyzją.
Nikt nie wejdzie w buty Sandberg
Była szefowa personelu w Departamencie Skarbu USA i wiceprezes Google’a, lubiła błyszczeć. Sandberg pojawiała się w rankingu najbardziej wpływowych kobiet amerykańskiego biznesu, jako feministka prężnie działała na rzecz kobiet, była autorką bestsellerowych książek. Bizneswoman ma za sobą kilka głośnych związków. Nic dziwnego zatem, że uwagę przyciągało jej życie prywatne – jeszcze w 1994 r. rozwiodła się po rocznym małżeństwie z Brianem Kraffem, jej kolejny mąż, Dave Goldberg (dyrektor w Yahoo), niespodziewanie zmarł w 2015 r. Następnie Sheryl związana była z Bobbym Kotickiem, szefem Activision Blizzard, by w czasie pandemii ogłosić, że ma nowego partnera – Toma Bernthala. Głośno, za jej sprawą, było również o wywieraniu nacisków na media. Ponoć wykorzystała swoją pozycję w Facebooku, aby zablokować artykuły na temat jej partnera. Skandal przycichł, ale to właśnie jej zaczęto przypisywać winy za spowolnienie przychodów Mety i oddanie pola rosnącej konkurencji takich platform jak TikTok. Jej relacje z Zuckerbergiem zaczęły się psuć. Gdyby spojrzeć przez ten pryzmat, to odejście Sandberg z roli COO wcale nie jest już tak zaskakujące. Podobnie jak umacniająca się pozycja Javiera Olivana.
Czytaj więcej
Meta jeszcze nie zwalnia pracowników, ale wolniejszy wzrost biznesu zmusił społecznościowego giganta do zdecydowanego ograniczenia tempa rekrutacji.
Choć pracuje on w Facebooku o rok dłużej niż Sheryl, był zdecydowanie mniej popularny, a wręcz można powiedzieć, że pozostawał w cieniu. Przejmując dział po Sandberg, nie wejdzie raczej w jej buty. Show w świetle jupiterów to nie jest coś w jego stylu. I pytanie, czy potrzeba tego również koncernowi. Meta ma swoje problemy. Wiele z kryzysów „firmowała” właśnie była COO – skandal z Cambridge Analytica, szerzenie dezinformacji w wyborach w USA w 2016 r., ludobójstwo w Birmie (platforma miała pełnić ważną funkcję w szerzeniu mowy nienawiści w tym państwie).
Publiczne debaty nt. roli mediów społecznościowych, budowy potęgi Big Techów, wykorzystania danych użytkowników platform internetowych – te tematy coraz mocniej ciążyły Facebookowi. Zmiana nazwy na Meta i przekręcenie steru w stronę wirtualnej rzeczywistości z jednej strony miało odwrócić uwagę od problemów, a z drugiej wyznaczyć nową drogę rozwoju dla koncernu. Rezygnacja Sandberg dopina proces zmiany oblicza giganta.