Politycy pomogli Uberowi pokonać taksówkarzy. Wyciek dokumentów

Maile i notatki, będące elementem wewnętrznej korespondencji Ubera, mogą zmienić spojrzenie na rewolucję transportową w ostatnich latach w Polsce i na świecie.

Publikacja: 11.07.2022 11:07

Uber

Uber

Foto: Bloomberg

Największa platforma łącząca kierowców z pasażerami, która poszła na wojnę z taksówkarzami, wygrała ją dzięki wsparciu polityków – wynika z informacji, które opublikował „Guardian”. Brytyjscy dziennikarze rzucają światło na działalność koncernu stworzonego przez Travisa Kalanicka i nie pozostawiają wątpliwości – firma zbudowała swoją pozycję na pozakulisowych działaniach, balansowaniu na granicy prawa, ale także dzięki nielegalnym zagrywkom oraz wsparciu potężnych polityków, jak prezydent Francji Emmanuel Macron i była komisarz UE Neelie Kroes.

Afera trafiła pod lupę International Consortium of Investigative Journalists (Międzynarodowe Konsorcjum Dziennikarzy Śledczych). Chodzi o ponad 124 tys. różnego rodzaju dokumentów, w tym 83 tys. e-maili, a także różnego rodzaju notatek i plików, zawierających rozmowy prowadzone przez pracowników Ubera w latach 2013-2017. BBC podaje, że wyciek pokazuje, jak lobbing i działalność „public relations”, na które gigant wydawał 90 mln dol. rocznie, pozwalał pozyskać wsparcie polityków w kampanii mającej na celu przejęcie rynku transportowego i pokonanie branży taxi. Uber już zastrzegł, że działanie koncernu sprzed lat „nie było zgodne z obecnymi jego wartościami” i dzisiaj platforma parataksówkowa jest już „inną firmą”.

Z wycieku można dowiedzieć się, że Macron – wówczas nie był jeszcze prezydentem, a ministrem gospodarki  – był po imieniu z kontrowersyjnym szefem Ubera Travisem Kalanickiem. Miał go zapewniać, że zreformuje przepisy na korzyść jego firmy. „Guardian” pisze, że Macron był chętny do pomocy, bo postrzegał Ubera m.in. jako źródło nowych miejsc pracy. Z kolei unijna komisarz ds. cyfryzacji Neelie Kroes, przed końcem swojej kadencji na stanowisku jednego z kluczowych urzędników w Brukseli, prowadziła rozmowy o dołączeniu do Ubera. W tym kontekście fakt, że miała potajemnie lobbować na rzecz tej firmy, nie pozostawia złudzeń, że w najlepszym wypadku mogła naruszyć zasady etyczne.

Czytaj więcej

Uber dostarczy jedzenie autonomicznym autem

Rzecznik Macrona napisał BBC, że „jego funkcje w naturalny sposób doprowadziły go do spotkania i interakcji z wieloma firmami zaangażowanymi w rewolucję transportową z udziałem Ubera, która zaszła w tamtym okresie. Ta wymuszała „odblokowanie dotychczasowych przeszkód administracyjnych i regulacyjnych”. A wszystko to w czasie masowych, w tamtym czasie, protestów francuskich taksówkarzy. Z kolei Kroes miała interweniować u polityków w ojczystej Holandii, aby pomóc w ekspansji Ubera. Tam w 2014 r. dochodziło do zatrzymań kierowców Ubera, grożono firmie wysokimi karami, a policja weszła nawet do amsterdamskiego biura koncernu. Komisarz miała działać w celu powstrzymania tych niesprzyjających firmie działań.

Gigant był przygotowany do ewentualnej wpadki, gdyby, jak w Holandii, do biur firmy w innych krajach miała wejść policja, by zabezpieczyć dokumentację. „The Washington Post” podał, iż wprowadzono bowiem swoisty tzw. kill-switch, czyli mechanizm zdalnego niszczenia serwerów z danymi, które mogłyby zaszkodzić firmie.

Ale to tylko wierzchołek góry lodowej działań, które miały pomóc w światowej ekspansji Ubera. ICIJ wskazuje, że sprawa jest niezwykle rozwojowa, a wśród dokumentów, które wyciekły są zapisy z prywatnych spotkań, jak np. jednego z ambasadorów USA z inwestorem Ubera w fińskiej saunie, czy rosyjskiego oligarchy z kierownictwem firmy. Gigant miał zdawać sobie sprawę, że jego lobbing przekracza granice. Nairi Hourdajian, ówczesna szefowa globalnej komunikacji Ubera, w wewnętrznej wymianie korespondencji w firmie miała nawet napisać: „Jesteśmy po prostu cholernie nielegalni”, komentując planowane działania władz Tajlandii i Indii, zmierzające do wykluczenia platformy z tamtejszego rynku. Za całą strategią „zdobywania przychylności” stać miał twórca firmy – Kalanick (który przez inwestorów w 2017 r. został usunięty z zarządu) oraz Mark MacGann, ówczesny główny lobbysta koncernu w Europie. Koncern zwerbował też całą armię byłych urzędników publicznych, w tym m.in. doradców prezydenta Baracka Obamy. To właśnie oni mieli pomóc zmienić niesprzyjające zapisy w zakresie praw pracowniczych, czy opracowanie nowych regulacji, które „otworzą” rynek taksówkowy, a także wpłyną na złagodzenie kontroli kierowców.

Poza Macronem, czy Kroes kierownictwo Ubera miało spotykać się m.in. z premierem Izraela Benjaminem Netanjahu, premierem Irlandii Endą Kennym, prezydentem Estonii Toomasem Hendrikiem Ilvesem, czy wiceprezydentem USA, a obecnym prezydentem – Joe Bidenem.

Jak podaje ICIJ, w sumie w latach 2014-2016 dojść miało do ponad 100 spotkań menedżerów Ubera z urzędnikami publicznymi, w tym 12 z przedstawicielami Komisji Europejskiej, które nie zostały ujawnione publicznie.

Największa platforma łącząca kierowców z pasażerami, która poszła na wojnę z taksówkarzami, wygrała ją dzięki wsparciu polityków – wynika z informacji, które opublikował „Guardian”. Brytyjscy dziennikarze rzucają światło na działalność koncernu stworzonego przez Travisa Kalanicka i nie pozostawiają wątpliwości – firma zbudowała swoją pozycję na pozakulisowych działaniach, balansowaniu na granicy prawa, ale także dzięki nielegalnym zagrywkom oraz wsparciu potężnych polityków, jak prezydent Francji Emmanuel Macron i była komisarz UE Neelie Kroes.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Globalne Interesy
Ustawa antytiktokowa stała się ciałem. Chiński koncern wzywa Amerykanów
Globalne Interesy
Niemiecki robot ma być jak dobry chrześcijanin. Zaskakujące przepisy za Odrą
Globalne Interesy
Mark Zuckerberg rzuca wyzwanie ChatGPT. „Wstrząśnie światem sztucznej inteligencji”
Globalne Interesy
Amerykański koncern zwalnia pracowników. Protestowali przeciw kontraktowi z Izraelem
Globalne Interesy
Zagadkowa inwestycja Microsoftu w arabską sztuczną inteligencję. Porzucone Chiny