Przejęcie Twittera przez Elona Muska odbyło się w jego stylu. Najpierw dzień przed akwizycją wparował do siedziby platformy społecznościowej z umywalką, sugerując, że czas „spłukać brudy” jakie pojawiły się wokół serwisu, m.in. w kontekście blokowania kont, w tym byłego prezydenta Donalda Trumpa, czy profili prowadzonych przez boty). A w piątek – już po formalnym przejęciu za 44 mld dol. – zwolnił znienawidzonego prezesa Paraga Agrawala i członków zarządu. Co ciekawe, czystka sięgnęła dalej (abstrahując od tego, że planuje wyrzucić z pracy nawet kilka tysięcy pracowników) – jedną z pierwszych wyrzuconych osób była Vijaya Gadde, radczyni prawna i kluczowa dyrektorka Twittera. To właśnie ją uznawano za głównego „cenzora” platformy. Musk wielokrotnie ostro krytykował Gadde za decyzję o „bezprecedensowej cenzurze” artykułu „New York Post”, dotyczącego podejrzanych interesów syna prezydenta Joe Bidena. To również Gadde miała stać za decyzją o blokadzie konta Trumpa. Miliarder wielokrotnie wskazywał, że mająca indyjskie korzenie radczyni szafowała takimi blokadami na lewo i prawo. Jego zdaniem takie przypadki powinny być bardzo rzadkie i dotyczyć np. kont, które rozsyłają spam. Bloomberg donosi, że Elon Musk planuje teraz odblokować zablokowane wcześniej profile, w tym to Trumpa.