Po przejęciu Twittera Elon Musk niemal natychmiast zwolnił tysiące pracowników (a część z nich musiał chwilę później przyjmować w trybie pilnym, by ratować działanie serwisu), a także publicznie krytykował zasady moderowania treści. Dał również możliwość powrotu osobom, których konta zablokowano za sianie nienawiści. Równocześnie w zeszłym miesiącu chwalił się, że odkąd objął rządy nad Twitterem to liczba przypadków „mowy nienawiści” znacząco spadła.
Czytaj więcej
Dopiero co miliarder opublikował zdjęcie z przywróconymi do pracy w Twitterze, których omyłkowo zwolnił. Jak tweetował, potrafi przyznać się do błędu. Jednak po chwili wdał się na platformie w dyskusję z innym pracownikiem, po czym go zwolnił.
Badanie wykonane przez Center for Countering Digital Hate (CCDH) i Anti-Defamation League (ADL) dowodzi jednak, że miliarder albo nieświadomie minął się z prawdą albo kłamał w żywe oczy. Z opublikowanych właśnie danych wynika, że od przejęcia serwisu przez Muska liczba użyć słowa na „n” obrażającego czarnoskórych wzrosła trzykrotnie w stosunku do średniej z bieżącego roku. Geje i osoby transpłciowe również muszą się liczyć z mocno nieprzyjazną atmosferą, bo liczba obelg pod ich adresem w serwisie wzrosła odpowiednio o 58 i 62 procent.
W osobnym raporcie ADL zauważyła, że na Twitterze gwałtownie rośnie liczba antysemickich treści i spostrzegła „spadek moderacji antysemickich postów”. Choć akurat Ye znany wcześniej jako Kayne West spod ostrza moderacji nie uciekł po tym, jak opublikował na Twitterze Gwiazdę Dawida z wpisaną w środek nazistowską swastyką.
- Musk wysłał sygnał do każdego rodzaju rasistów, mizoginów i homofobów, że Twitter jest otwarty i ci odpowiednio zareagowali – stwierdził, cytowany przez CNN, Imrad Ahmed, dyrektor CCDH.