O ile w przypadku firm produkujących sprzęt wyposażony w Androida nie ma z tym problemu, gdyż od dawna działa wiele platform z aplikacjami dla systemu operacyjnego od Google’a, o tyle dla Apple’a nowe zasady stanowią prawdziwe wyzwanie. Firma z logo nadgryzionego jabłka słynie z tego, że strzeże dostępu do swojego iOS. Apple broni tej polityki, na każdym kroku podkreślając, że aby utrzymać iOS jako bezpieczną platformę, musi być ona zamknięta na zewnętrzne oprogramowanie. To nie odpowiada Brukseli, która przekonuje, że konsumenci powinni mieć możliwość instalowania aplikacji z dowolnego miejsca – nie tylko z oficjalnego sklepu, jak np. Apple Store. Fakt jest jednak taki – praktyka ta, znana jako „ładowanie boczne” (z ang. sideoloading), często stanowi furtkę dla hakerów atakujących telefony z systemem operacyjnym Android. Niebawem z tym samym problemem będzie się musiał zmierzyć więc producent iPhone’ów. Wyjścia nie ma, bo DMA grozi nałożeniem grzywny w wysokości nawet 20 proc. rocznych globalnych przychodów firmy, jeśli będzie ona wielokrotnie naruszać prawo (w przypadku Apple’a chodziłoby o dziesiątki miliardów dolarów).