W liście do pracowników Dan Schulman, dyrektor generalny, napisał, że przedsiębiorstwo musi się zmieniać, bo „nasz świat, nasi klienci i nasi konkurenci ewoluują". Przyznał przy tym, że za cięciami stoi także trudne otoczenie makroekonomiczne – koniec pandemii doprowadził do zahamowanie popytu na usługi cyfrowe, a rosnące stopy procentowe i obawy przed zbliżającą się recesją, zmuszają tzw. Big Tech-y do szukania oszczędności. Na podobne ruchy zdecydowały się już Amazon, Meta, Google, Twitter, czy Microsoft. Niedawno redukcję ogłosił Philips i to większą niż początkowo zapowiadał (najpierw mówiło się, że pracę straci 4 tys. pracowników, ale ostatecznie będzie to 6 tys.).

Czytaj więcej

Trzęsienie ziemi w Google. 12 tys. osób straci pracę

Ci, którzy nie zwalniają, decydują się na ograniczanie wynagrodzeń. Politykę zmniejszania pensji wdraża właśnie Intel. Po słabych wynikach kwartalnych (sprzedaż runęła o jedną trzecią) koncern tnie premie i płace – wynagrodzenie podstawowe dla pracowników średniego szczebla o co najmniej 5 proc., a wiceprezesów – o 10 proc. Pion menedżerski musi się liczyć z cięciami sięgającymi 15 proc., ale największe ograniczenia dotkną samego dyrektora generalnego firmy – Pata Gelsingera (otrzyma 25-proc. obniżkę). Zmiany mają wejść w życie od 1 marca. Ale na tym nie koniec. Intel zawiesił podwyżki dla wszystkich pracowników, kwartalne premie i zredukował plan emerytalny.

Trzęsienie ziemi na rynku innowacji i technologii zbiera ofiary również w Europie. Jak podał serwis Sifted, zlikwidowana zostanie jedna z najbardziej znanych na kontynencie organizacji wspierających startupy - Tech Nation. Ta brytyjska instytucja, która pomogła sprowadzić na Wyspy tysiące utalentowanych pracowników technicznych, ogłosiła, że zakończy działalność w marcu. To efekt wycofania finansowego wsparcia przez rząd Wielkiej Brytanii.

Czytaj więcej

Fala zwolnień big-techów dotarła nad Wisłę. Jest pierwsza ofiara