Nowy chmurowy projekt internetowego giganta, który został ujawniony w marcu, startuje we wtorek, 19 listopada. Stadia, usługa streamingu gier wideo, ma potencjał, by mocno namieszać na rynku. Nic dziwnego więc, że z uwagą poczynania rywala śledzą m.in. Sony czy Microsoft, których konsole PlayStation oraz Xbox mogą paść ofiarą nowej formuły cyfrowej rozrywki. Teraz do zabawy wystarczy bowiem internet i dowolny ekran – telewizor czy smartfon, na który gry są strumieniowane z zewnętrznych serwerów Google’a. W efekcie kosztowne urządzenia, w tym także komputery z zaawansowanymi kartami graficznymi, nie są do grania już potrzebne.
CZYTAJ TAKŻE: Rewolucja w grach. Zabójca konsol od Google`a
– Stadia stawia tradycyjne podejście do gier na głowie. Pozwalamy deweloperem na stworzenie gry tylko raz, a następnie przeniesienie jej na dowolny ekran, tak by gracz czuł się związany z grą, a nie z urządzeniem. To przeskok mentalny w tworzeniu gier i sposobie grania – mówił Phil Harrison, dyrektor Google Stadia, w rozmowie z „Wired”.
Trzeba poczekać na 5G
Stadia rusza właśnie w USA i wybranych krajach Europy Zachodniej. Na premierę w Polsce jeszcze poczekamy. Google nie zdradza, kiedy serwis streamingowy będzie dostępny dla graczy nad Wisłą. Robert Łapiński, wydawca magazynu „Pixel”, nie jest zdziwiony i wskazuje, że nasz rynek nie jest – z globalnego punktu widzenia – istotny dla Google’a. – Po prostu jesteśmy zbyt mali, jeżeli chodzi o konsumpcję treści cyfrowych. Koncern na początek woli wejść w bardziej miarodajne i potencjalnie dochodowe rynki – wyjaśnia.
CZYTAJ TAKŻE: Sieć 5G ruszyła w Rumunii. A co z Polską?