Islandia znana też z dość liberalnego prawa w zakresie ochrony prywatności czy własności intelektualnej już dawno była ciekawą lokalizacja dla wielu firm internetowych, które czysto wirtualnie rejestrowały tam działalność, aby uniknąć problemów, np. z unijnymi regulatorami. Islandia do UE nie należy, jest jednak częścią Europejskiego Obszaru Gospodarczego czy strefy Schengen. Mimo to działa tam wiele serwisów do wymiany np. pirackich treści.
Teraz przeżywa nowy boom, jak podaje „MIT Technology Review” wyspa zagubiona pośrodku Atlantyku, znana z prężnego przemysłu filmowego i muzycznego (w końcu to ojczyzna Bjork) staje się teraz terenem ekspansji dla centrów danych.
CZYTAJ TAKŻE: Firmy zbierają dane, ale… nie wiedzą po co
Widać to choćby po rozwoju firmy informatycznej Advania, która niedaleko lotniska Keflavik trzy lata temu zbudowała trzy metalowe hale – każda miała mniej więcej rozmiar olimpijskiego basenu. Do kwietnia 2018 r. budynków było już osiem, a dzisiaj jest dziesiąty i fundamenty zostały położone pod jedenasty.
Jednym z głównych argumentów przyciągających inwestorów na wyspę targaną wichrami jest właśnie pogoda. Średnia roczna temperatura w stolicy Reykjavíku, to tylko ok. 5°C, nawet latem potrafi padać śnieg, choć temperatura okresowo rośnie wówczas nawet do 20°C. Zimy są znacznie chłodniejsze, choć też z racji wpływów prądów morskich nie ma tam też siarczystych mrozów.