W USA ucierpiały porty w Atlancie – czyli największym amerykańskim lotnisku przesiadkowym, Chicago, Nowym Jorku i Los Angeles. Przy tym Killnet w tym wypadku zupełnie się nie ukrywał i wzywał nawet „przyjaciół Rosji” do przyłączenia się. Atak polegał na masowym wysyłaniu wiadomości na strony adresowe portów, bądź próśb z ułatwieniem w przesiadkach, tak aby się one „zapchały”. W przypadku USA nie doszło do blokady systemów lotniskowych, ale hakerzy uniemożliwili wysyłanie jakichkolwiek maili na publiczny adres. Odprawy pasażerskie zostały prewencyjnie wstrzymane na kilkadziesiąt minut. Nie było także dostępu z zewnątrz do stron informacyjnych, w tym rozkładów lotów.
Wcześniej w podobnych atakach ucierpiał port lotniczy w Lizbonie. Z niewyjaśnionych powodów w ostatnią sobotę, 8 października padły na jakiś czas również systemy straży granicznej na warszawskim Lotnisku Chopina. W przypadku Lizbony Rosjanie sami się ujawnili. W Warszawie przyczyna sobotniej awarii nadal jest wyjaśniana.
Amerykańskie służby zajmujące się walką z cyberprzestępczością Cybersecurity and Infrastructure Security Agency (CISA) nie zaprzeczają, że doszło do prób wyrządzenia szkód systemom lotniskowym, ale nie informuje, jak na razie, o skali szkód, jakie zostały wyrządzone przez Killnet. Ta sama grupa hakerów próbowała tydzień wcześniej wejść na strony administracji USA.