W przypadku katastrofy lub zestrzelenia pilot może mieć na tyle szczęścia, że przeżyje, jednak znajdował się będzie na terytorium wroga, a rany mogą uniemożliwić przemieszczanie się w terenie.
CZYTAJ TAKŻE: Jego dron zagrał w „Niezniszczalnych 3”, teraz Polak zbudował latający czołg
Dowództwo przedstawiło firmom swoje oczekiwania. Pojazd ma być niewielkim autonomicznym statkiem o zasięgu co najmniej 100 mil, na pokładzie znajdować się ma miejsce dla minimum dwóch osób – lekarza i jednego poszkodowanego, najlepiej jednak, żeby na pokład pojazd mógł zabrać cztery osoby i dodatkowy ładunek o masie około 600 kg. Statek mógłby startować i lądować w każdym terenie (także na wodzie), potrzebując na to jak najmniejszej przestrzeni. Nie sprecyzowano jednak wyglądu pojazdu, nie wiadomo, czy ma być podobnym do helikopterów czy może samolotu z silnikami umożliwiającymi start pionowy.
CZYTAJ TAKŻE: Żołnierze będą jak Hulk. Zyskają na sile już od 2020 r.
System autonomiczny polegać ma na podobnych zasadach jak ten znany z amerykańskich bezzałogowych dronów takich jak RQ-1 Predator. Lot ratunkowy odbywać ma się bez ingerencji człowieka z możliwością przejęcia sterowania przez operatora naziemnego.