Kiedy popularny chatbot ChatGPT stworzony przez firmę OpenAI odmówił napisania wiersza o „pozytywnych cechach” Trumpa, twierdząc, że nie został zaprogramowany do tworzenia treści, które są „stronnicze lub o charakterze politycznym” – w Ameryce zawrzało. Tym bardziej że poproszony o opisanie obecnego lokatora Białego Domu, poetycko mówił o Joe Bidenie jako „przywódcy o prawdziwym sercu”. O kontrowersjach politycznych związanych z konwersacyjną sztuczną inteligencją napisał amerykański dziennik „USA Today”.
Jak wyjaśnił różnice w podejściu? Otóż tak: „Chociaż polityka i działania Joe Bidena również były krytykowane i kontrowersyjne, nie były powszechnie kojarzone z mową nienawiści lub przemocą na tym samym poziomie, co Donalda Trumpa”.
„To poważny problem” – napisał na Twitterze Elon Musk, współzałożyciel OpenAI, który nie jest już związany z firmą. Musk nie ukrywa swoich prawicowych sympatii.
Kto pociąga za sznurki?
Zaniepokojeni konserwatyści zasypują ChatGPT pytaniami i publikują wyniki w mediach społecznościowych. Potępili na przykład odmowę chatbota użycia rasistowskiego obelgi, aby zapobiec... hipotetycznej apokalipsie nuklearnej.
– To bardzo zabawne, jeśli chodzi o ludzi, którzy próbują zmusić go do powiedzenia obraźliwego terminu lub powiedzenia czegoś politycznie niepoprawnego – komentuje Jake Denton, pracownik naukowy Tech Policy Center należącego do konserwatywnej instytucji Heritage Foundation. Jego zdaniem niemożliwe jest, aby jakiekolwiek oprogramowanie sztucznej inteligencji było politycznie neutralne, ale tym razem, jak twierdzi, twórcy ChatGPT przesadzili. – Naprawdę faworyzowali lewicową perspektywę, a teraz widzimy wyniki, które nawet nie zbliżają się do konserwatywnego światopoglądu – dodał, cytowany przez „USA Today”.