Kiedy 4 października najwyższy przywódca Iranu, ajatollah Ali Chamenei, wygłosił niezwykle rzadkie publiczne kazanie, uzasadniając atak rakietowy na Izrael i wzywając do walki, uwagę ekspertów wojskowych przykuły nie słowa, ale obecne obok systemy przeciwlotnicze. W serwisie X pojawiły się zdjęcia działka laserowego, co wskazuje, że obok Izraela i USA na Bliskim Wschodzie jest trzecia siła dysponująca tą przełomową bronią.
Obserwatorzy wojskowi szybko dopatrzyli się podobieństwa urządzenia do chińskiego laserowego systemu przeciwdronowego o nazwie Shen Nung. Na jego wieży znajduje się radar zdolny do identyfikowania i śledzenia dronów z odległości 5 km. Laser ma moc od 10 do 20 kW i zasięg rażenia do 3 km. Albo więc Iran kupuje już w Chinach taką broń, albo jest to jej lokalny klon. Oba fakty mogą świadczyć o intensywnej współpracy militarnej Teheranu z Pekinem.
Czytaj więcej
Izraelski system obrony rakietowej, potężna tarcza chroniąca ten kraj przed wrogimi pociskami, nie jest tak szczelna jak oczekiwano. A przy tym potwornie droga. Armia znalazła jednak tanie rozwiązanie. Inne potęgi też idą w tym kierunku.
Lasery mają przed sobą świetlaną przyszłość. Są zdecydowanie tańsze w użyciu niż rakiety przeciwlotnicze. Np. irańskie drony dalekiego zasięgu Shahed-136, niezbyt technologicznie zaawansowane, kosztują ok. 30 tys. dol. za sztukę, a domowej roboty rakiety Kassam, których używa Hamas, można zbudować za mniej niż 1 tys. dol. za sztukę. Tymczasem pocisk przeciwlotniczy typu Stinger kosztuje prawie 50 tys. dol. Nie poradzi sobie także z rojem dronów. Z kolei korzystanie z broni maszynowej jest nie dość, że kosztowne, ale też mało efektywne ze względu na słabszą celność.