Od środy szkoły rozpoczną regularne zajęcia zdalne. Część radzi sobie bez kłopotu. Inne słabiej: nauczyciele ograniczają się do przesyłania zadań do wykonania w określonym czasie – e-mailem bądź na platformie Librus.
CZYTAJ TAKŻE: Wirus może doprowadzić do przeciążenia sieci? Kluczowe są… dzieci
Jak będzie dalej, trudno powiedzieć. Resorty nie kryją, że nie znają odpowiedzi na podstawowe pytania. Ministerstwo Edukacji Narodowej nie wie, ilu uczniów ma internet i komputer, aby uczestniczyć w lekcjach w sposób zdalny. – Nie zbieramy takich danych. Proszę mieć na uwadze, że ta sytuacja jest nagła, nieprzewidziana i musimy zrobić wszystko, by wprowadzić takie rozwiązania, które pozwolą na funkcjonowanie szkół – mówi rzeczniczka MEN Anna Ostrowska. Podkreśla, że to, w jaki sposób będą realizowane zajęcia, zależy od dyrektorów szkół.
– Z informacji od kuratorów oświaty wynika, że kształcenie na odległość realizowane jest w ponad 92 proc. szkół dla dzieci i młodzieży – dodaje.
Wiceminister cyfryzacji Wanda Buk przytacza dane Głównego Urzędu Statystycznego, zgodnie z którymi ponad 99 proc. rodzin z dziećmi posiada dostęp do internetu. – Weryfikujemy je, bo wydają się zbyt optymistyczne – mówi.