Poniedziałkowe wypowiedzi prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej Magdaleny Gaj wskazują, że dziś regulator rynku opowiada się mocniej za przeprowadzeniem aukcji częstotliwości 800 i 2600 MHz, niż za przetargiem.
Postanowiliśmy przyjrzeć się możliwym jej scenariuszom. Szukaliśmy przy tym takich, w których operatorom udałoby się zachować „racjonalnie” w rozumieniu zasad ekonomii, czyli zdobyć to, czego potrzebują jak najmniejszym kosztem.
Znaleźć można dwa takie scenariusze. Oba zasadzają się na przekonaniu, że w licytacji liczyć będą się ostatecznie tylko cztery największe krajowe sieci komórkowe i że nie wejdzie im w drogę Emitel, czy stopy między drzwi nie włoży nagle chociażby fundusz MNI wspierany przez partnera.
Pierwszy scenariusz, który nie prowadzi do morderczej licytacji pasma zakłada, że operatorzy startują po maksymalną pulę częstotliwości 800 MHz, o jaką – zgodnie z warunkami przedstawionymi przez UKE – mogą się starać.
W tzw. paśmie 800 MHz, Urząd Komunikacji Elektronicznej rozdysponować chce w sumie 5 bloków po 2×5 MHz każdy (kolejno od 791 do 816 MHz oraz parowane z nimi zakresy od 832 do 857 MHz). Magdalena Gaj wczoraj podtrzymała tę liczbę, choć płyną głosy, że jeden z bloków jest niepełnowartościowy, bo koliduje z sygnałem telewizyjnym. To m.in. dlatego P4, operator sieci Play zaproponował, aby zamienić aukcję na przetarg, w którym pod młotek pójdą tylko cztery paczki pasma.