Wojna bije w rosyjskie start-upy i inwestorów

Buyk, nowojorska spółka dowożąca zakupy spożywcze, to pierwsza start-upowa ofiara wojennych sankcji, jakie objęły rosyjskich inwestorów. Będzie ich więcej.

Publikacja: 22.03.2022 00:00

Start-up Buyk, świadczący błyskawiczne dostawy, to pierwsza ofiara sankcji nałożonych na inwestorów

Start-up Buyk, świadczący błyskawiczne dostawy, to pierwsza ofiara sankcji nałożonych na inwestorów operujących „krwawymi” rublami

Foto: Spencer Platt / Getty Images / AFP

Gwałtowna reakcja zachodniego świata na inwazję na Ukrainę oraz liczne sankcje nałożone na agresora może nie okażą się aż tak dotkliwe dla rosyjskich start-upów, ale odczują je z pewnością inwestorzy i fundusze VC z tego kraju. O ile brak możliwości działania w globalnej przestrzeni dla tej pierwszej grupy podmiotów nie jest może aż takim wyzwaniem, gdyż rosyjski ekosystem start-upowy – z uwagi na wielkość rynku wewnętrznego – nigdy nie był specjalnie nastawiony na zagraniczną ekspansję, to już odcięcie raczkującego biznesu od zewnętrznych źródeł finansowania stanowi problem. Pod znakiem zapytania stanęła też możliwość inwestowania przez rosyjskich aniołów i oligarchów w start-upy za granicą.

Ruble niemile widziane

Google, Revolut, Ethereum czy Telegram – te marki zna cały świat. Niewielu pewnie jednak wie, że ich założyciele mają korzenie za naszą wschodnią granicą. Dla przedsiębiorczych Rosjan były one wyznacznikiem sukcesu. Twórcy tych potęg jednoznacznie jednak potępiają atak Putina i wspierają Ukraińców. Podobnie jak koncern Veeam, założony przez Ratmira Timasheva, czy jednorożec – Acronis (specjalizuje się w zarządzaniu i ochronie danych w chmurze), stworzony przez urodzonego w ZSRR Siergieja Beloussova.

W opozycji do Kremla są też zachodni inwestorzy. Brytyjski fundusz Index Ventures, który w portfolio ma takie start-upy, jak Roblox, Slack czy Deliveroo, ogłosił niedawno, że nie będzie koinwestował wspólnie z rosyjskimi VC ani wspierał rozwoju rosyjskich spółek. Ten zdecydowany ruch to ważny sygnał, który pokazuje, że w innowacyjnym świecie nie będzie miejsca na popierających wojnę w Ukrainie. Podobne deklaracje złożyło wielu innych zachodnich inwestorów. Współpracę z Moskwą zerwały też liczne instytucje naukowe i uczelnie techniczne, w tym MIT. To z pewnością grzebie ambitne marzenia Kremla, by w podmoskiewskim Technoparku Skolkowo stworzyć własną Dolinę Krzemową.

Postawa Zachodu nie pozostanie z pewnością bez wpływu na innowacyjne biznesy w Rosji. Kraj ten w rankingu StartupBlink zajmował dotąd 17. pozycję pod względem najlepszych ekosystemów start-upowych (dla porównania Polska jest 30., a Ukraina – 34). Z kolei Moskwa plasowała się na wysokim, 9. miejscu pod względem miast przyjaznych spółkom tworzącym innowacyjne rozwiązania. I trudno, by było inaczej, skoro ponad 70 proc. start-upów w Rosji działa właśnie w stolicy (Moskwa w Europie zajmuje 2. pozycję, zaraz za Londynem, wyprzedzając Paryż i Berlin). Wkrótce – gdy odwracają się inwestorzy – ten obraz może się radykalnie zmienić.

Czytaj więcej

Informatycy uciekają z Rosji. Kraj straci cybertarczę?

Na razie jednak konsekwencje stanowczej reakcji Zachodu odczuły zagraniczne start-upy – te, które miały na pokładzie inwestorów z Rosji. Przykładem są Buyk oraz Fridge No More, specjalizujące się w błyskawicznym dowozie zakupów w Nowym Jorku. Oba biznesy wystartowały w ub.r., błyskawicznie rosnąc na pandemicznej fali. W ostatnich dniach zostały jednak przynajmniej częściowo zamknięte. To efekt wojny w Ukrainie – pisze „New York Post”. I zaznacza, że Buyk, wspierany przez objęty sankcjami rosyjski Sbierbank, zwolnił aż 650 pracowników, w tym swojego dyrektora generalnego. – Ograniczenia w finansowaniu niestety uniemożliwiły nam kontynuowanie działalności – ogłosił James Walker, prezes Buyk.

Fridge No More zawiesił działalność, bo Doordash z San Francisco, który miał właśnie przejąć spółkę, wycofał się z transakcji. „Bloomberg” podał, iż rezygnacja z akwizycji miała związek z obawami dotyczącymi powiązań kapitałowych start-upu z Rosją. Eksperci nie mają wątpliwości, że start-upowych ofiar wojennych sankcji będzie więcej. W pierwszej kolejności ucierpią właśnie zagraniczne spółki finansowane rublami.

Polowanie na czarownice?

Raczej trudno spodziewać się, aby skoncentrowane na lokalnym rynku innowacyjne firmy z Rosji, jak Vkontakte (nazywany rosyjskim Facebookiem), Ivi (odpowiednik Netflixa, wspierany przez fundusz Romana Abramowicza) czy Teamo (platforma dla rosyjskojęzycznych osób poszukujących miłości) odczuły ów problem. Co innego aplikacje, które od początku celowały w globalny rynek, jak serwisy do edycji cyfrowych zdjęć: petersburski FaceApp (służy m.in. do postarzania twarzy) czy założona przez Aleksieja Moiseenkowa Prisma (wykorzystywana do nakładania filtrów na zdjęcia).

Mający rosyjskie korzenie Julian Zegelman, partner w Step Ahead Capital z Los Angeles, w rozmowie z CNBC ostrzegł przed polowaniem na czarownice. Twierdził, że może dochodzić do napiętnowania przedsiębiorców tylko dlatego, że są rosyjskojęzyczni. Jednocześnie wskazał, że w Dolinie Krzemowej aktywnie działają fundusze, które są biznesowo powiązane z Kremlem. Przykład? Fort Ross Ventures założony przez Wiktora Orłowskiego, byłego wiceszefa Sberbanku, czy RSV Venture i Kite Ventures. Kolejny to DST Global, fundusz powiązany z Jurijem Milnerem i potężnym oligarchą Aliszerem Usmanowem. Obaj znaleźli się w gronie kilkudziesięciu Rosjan objętych sankcjami. Mający izraelskie obywatelstwo Milner, biznesowy przyjaciel Jeffa Bezosa, majątek pomnożył, kupując udziały w Facebooku, Twitterze czy Spotify. A jak pisze „Guardian”, finansowo wspierał go ochoczo kremlowski VTB Bank.

Gwałtowna reakcja zachodniego świata na inwazję na Ukrainę oraz liczne sankcje nałożone na agresora może nie okażą się aż tak dotkliwe dla rosyjskich start-upów, ale odczują je z pewnością inwestorzy i fundusze VC z tego kraju. O ile brak możliwości działania w globalnej przestrzeni dla tej pierwszej grupy podmiotów nie jest może aż takim wyzwaniem, gdyż rosyjski ekosystem start-upowy – z uwagi na wielkość rynku wewnętrznego – nigdy nie był specjalnie nastawiony na zagraniczną ekspansję, to już odcięcie raczkującego biznesu od zewnętrznych źródeł finansowania stanowi problem. Pod znakiem zapytania stanęła też możliwość inwestowania przez rosyjskich aniołów i oligarchów w start-upy za granicą.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes Ludzie Startupy
Od zera do miliarda w cztery miesiące. Wyceny firm od sztucznej inteligencji oszalały
Biznes Ludzie Startupy
Rewolucja na skalę światową. Polacy znaleźli sposób na braki wody i żywności
Biznes Ludzie Startupy
Polskie urządzenie wyczuje chemię. Wykryje i zbada niemal każdą substancję
Materiał partnera
Możemy zaprosić klienta w sam środek akcji
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Materiał partnera
PZU szuka innowacji w akceleratorach start-upów