Spółka założona przez Katerynę Rystsovą, Mikhaila Sokirnika oraz Viacheslava Levchenkę to w dużym uproszczeniu platforma, która pomaga np. markom sprzedającym swój towar klientom znalezienie auta dostawczego, którym zostanie on przetransportowany. Serwis łączy więc biznesy. I tak firma, która posiada własne ciężarówki, może wykorzystać VanOnGo do realizacji przewozu dla innych dostawców, choćby na trasie, którą i tak już dane pojazdy pokonują. To optymalizuje biznes i wpływa na zmniejszenie emisji CO2.
Start-up z Kijowa, określany logistycznym Uberem, zaczynał w Ukrainie i w Kazachstanie, ale teraz koncentruje się na rozwoju w Europie i za oceanem. Firma na cel wzięła Niemcy, Rumunię, W. Brytanię oraz USA. Ale ważną rolę w działalności VanOnGo odgrywa Polska.
Pandemia i wojna ich nie powstrzymała
Pomysł na biznes narodził się w 2019 r. – Jeden z naszych założycieli przez miesiąc zajmował się w Monachium dostawą sofy ze sklepu. Zorientowaliśmy się, że to absurdalne, aby klient, który płaci za dostawę, w praktyce był tak bezradny. Jeszcze w tym samym roku założyliśmy spółkę i wdrożyliśmy wstępną wersję projektu – wspomina Viacheslav Levchenko, współzałożyciel VanOnGo.
Nie było łatwo. Biznes ruszył w 2020 r., gdy rozpoczęła się pandemia. Gdy się skończyła, wybuchła wojna. – Przeszliśmy przez Covid-19 i wojnę, dokonaliśmy zmiany z modelu B2C (skierowanego do konsumenta – red.) na B2B (adresowanego do firm) i już wykonaliśmy 600 tys. dostaw przy użyciu naszego oprogramowania, podwoiliśmy roczny przychód. Teraz skupiamy się na ekspansji – wylicza Levchenko.
Czytaj więcej
Wizja autonomicznych taksówek, które zamawiane przez aplikacje samodzielnie, bez kierowcy, podjeżdżają po klienta i zawożą go w wyznaczone miejsce, staje się faktem – przynajmniej w Chinach.