Startupom potrzeba tlenu od dużego biznesu

To nie same startupy są przyszłością Polski, ale duże i średnie firmy, które je „ciągną” poprzez zamówienia, ale i same tworzą innowacje – mówi szef CVC w Polsce Krzysztof Krawczyk.

Publikacja: 07.11.2018 18:50

Krzysztof Krawczyk, partner i dyrektor polskiego biura CVC

Krzysztof Krawczyk, partner i dyrektor polskiego biura CVC

Foto: KRZYSZTOF SKLODOWSKI/FOTORZEPA *** ZDJECIE POCHODZI Z ZASOBOW AGENCJI FOTOGRAFICZNEJ „FOTORZEPA”. PROSIMY O DOPISANIE ZRODLA „FOTORZEPA” OBOK NAZWISKA AUTORA OPUBLIKOWANEGO ZDJECIA. ***

Czy Polacy są wciąż przedsiębiorczy?

Wyraźnie widać drugą falę przedsiębiorczości po przełomie lat 80. i 90. Mnóstwo ludzi decyduje się na zakładanie własnych firm zamiast kariery w korporacjach. Widać też dużą chęć  wsparcia społecznej strony gospodarki. Obserwuję to co roku, kiedy w projekcie CVC Young Innowators Awards przyznajemy nagrodę startupowi, który nie tylko jest innowacyjny technologicznie, ale też społecznie.

Z czego wynika ta druga fala przedsiębiorczości?

To socjologiczny fenomen nie tylko w Polsce. Podczas regularnych spotkań ze studentami na Harvardzie widzę, że od kilku lat wahadło tego, gdzie studenci chcą kontynuować karierę po zakończeniu nauki, przesunęło się w kierunku własnej działalności gospodarczej . Zmieniają się modele biznesu, a technologia i infrastruktura podważają dotychczasowy stan rzeczy. Można szybciej osiągnąć sukces, o czym świadczą  spektakularne sukcesy  takich firm jak Google, Facebook czy Uber. Pojawiające się co chwila „jednorożce” (spółki o wartości ponad 1 mld dol. – red.) powstałe w kilka lat, rozpalają wyobraźnię.

W takim razie Polska musi być atrakcyjnym rynkiem dla funduszy private equity, jak CVC.

Tę atrakcyjność fundusze dostrzegają od ponad 20 lat, bo tyle mniej więcej w Polsce rozwija się ta branża. Przez pierwszą dekadę były to fundusze specjalizujące się w dostarczaniu  kapitału istniejącym rozwijającym się firmom, ale  stopniowo pojawiali się inwestorzy koncentrujący się na kolejnych segmentach tego rynku. Z jednej strony mieliśmy kapitał wysokiego ryzyka, który inwestował w start-upy, czyli firmy na bardzo wczesnym etapie rozwoju, a także inne fundusze, takie jak nasze, które uznają dojrzałość polskiej gospodarki i inwestują w dojrzałe firmy. Wyróżnikiem Polski w regionie już 20 lat temu był duży udział sektora prywatnego w gospodarce i jego prężność. Atutem oczywiście jest także rozmiar rynku z prawie 40 mln konsumentów oraz duże ambicje społeczeństwa, by „być tak dobrym jak Zachód”. W 2017 r. Polska po raz kolejny okazała się najatrakcyjniejszym inwestycyjnie krajem w regionie Europy Środkowej, a wartość inwestycji private equity (PE) utrzymała trend wzrostowy, przekraczając poziom 6-7 mld EURO, łącznie przeprowadzono około 50 transakcji.  Wyzwaniem, które stoi teraz przed nami brzmi: co będzie kolejnym kołem zamachowym rozwoju polskiej gospodarki i wywoła kolejną fazę wzrostu.

I co nim będzie?

Gospodarka oparta o innowacje, dzięki którym awansujemy do ligi krajów o wyższej, dojrzałej produktywności. Przez wiele lat ogromnym wsparciem były fundusze unijne. Teraz mamy także tak zwany  impuls konsumpcyjny, który został wygenerowany przez obecny rząd. Niestety na dłuższą metę nie da się opierać wzrostu gospodarczego wyłącznie na impulsie konsumpcyjnym. Rząd postawił mocno na innowacyjną gospodarkę,  skupiając się na tym, by zbudować warunki i zapewnić finansowanie dla firm na wczesnym etapie rozwoju. Z punktu widzenia osoby, która zajmuje się gospodarką dojrzałą, nie można zapominać o drugiej stronie medalu.

To na czym powinniśmy się skupić?

Większość gospodarki to przedsiębiorstwa średnie i duże o czym powinniśmy pamiętać. Przyszłość gospodarki zależy od tego, jak te spółki będą absorbować innowacje. Na ile będą tworzyć sprzyjający ekosystem, by te młode firmy mogły się rozwinąć, a więc czy będą kupowały ich technologie pomagały w ich wprowadzaniu i doskonaleniu. To nie same startupy są przyszłością Polski, ale średnie i duże firmy, które „ciągną” nowe innowacyjne spółki poprzez zamówienia, ale i same tworzą innowacje.

Jak miałoby wyglądać takie wsparcie?

W Izraelu, jednej z najbardziej innowacyjnych gospodarek świata, większość dojrzałych spółek ma programy akceleracyjne, w których przegląda propozycje startupów i zaprasza do testowania u siebie ich rozwiązań w rzeczywistym środowisku. Korzyść jest obopólna. Przykładów jest mnóstwo, jeden z izraelskich startupów testował swoją technologię w dużej lokalnej sieci handlowej, co umożliwiło udoskonalenie jego rozwiązań, a następnie z takimi referencjami ekspansję zagraniczną. Partner w zamian za „wpuszczenie” do swej sieci i wsparcie startupu wziął niewielki udział w firmie, ale był bezpośrednio zaangażowany w rozwój tego biznesu. Dziś wspomniany startup ma kilkaset milionów dolarów wartości i jest firmą globalną. Od umiejętności absorpcji takich rozwiązań w Polsce zależy, czy nasze startupy będą stawały się globalne. Podobnych biznesów i pomysłów są przecież tysiące, od Doliny Krzemowej w Kalifornii, przez Izrael po Singapur. Od tego jak lokalny kapitał wesprze młode firmy i zaopiekuje się nimi, zależy ich sukces  na konkurencyjnym globalnym rynku. Sukces to nie tylko kwestia potencjału intelektualnego startupu, ale też możliwości przetestowania i rozwinięcia produktu w rzeczywistym świecie.

Mamy już przecież PZU, PKO i inne banki, które mają własne akceleratory i wspierają startupy.

To za mało. Wymienił Pan dwie spółki z sektora finansowego.  Ważne jest to, by rząd wspierając innowacyjność tworzył przyjazny klimat inwestycyjny, w którym duże firmy będą chciały wydawać środki na innowacje. A tu mamy paradoks związany z ryzykiem. Wiele startupów nie przeżywa pierwszych dwóch lat, taka jest natura rzeczy. Trzeba jednak podjąć ryzyko wspierania ich, licząc się że wprowadzane innowacje mogą nie dać oczekiwanych rezultatów, wręcz być porażką. Tyle, że duże spółki państwowe takiego apetytu na ryzyko nie mają, bo konsekwencje porażki mogą się potem długo ciągnąć za decydentem. Następcy będą go rozliczać i kwestionować, dlaczego nie zastosował rozwiązania powszechnego, stabilnego, znanego od wielu lat. Tylko, że nie innowacyjnego.

Inaczej jest w przypadku sektora prywatnego i funduszy private equity. W każdej z naszych spółek jako element strategii wprowadzamy transformację cyfrową. Inwestujemy, ryzykujemy dużo, ale kilka tych projektów, które zakończy się dużym sukcesem, pociągnie resztę przedsięwzięć.

Czy państwo poza tworzeniem warunków do rozwoju powinno się angażować w bezpośrednie wspieranie startupów, np. przez PFR?

Gospodarka jest ekosystemem, a jej długofalowy rozwój poprzez nakazy po prostu nie jest możliwy. Od trzech lat stabilność i przewidywalność regulacyjna pogorszyła się, nie bez wpływu na skłonność sektora prywatnego do inwestycji a to fatalny prognostyk, bo to prywatny biznes ciągnie naszą gospodarkę. To wciąż przecież zdecydowana większość PKB. Firmy Private Equity są bardzo istotnym elementem wspierającym innowacyjność, niekoniecznie inwestując w startupy. Np. znajdująca się w naszym portfelu siec handlowa Żabka wspólnie z koncernem Microsoft zaprosiła grupę  ośmiu polskich startupów do programu „sklep przyszłości”. Takie sklepy mają m.in. Amazon Go w Seattle, czy JD.com w Pekinie.  W Polsce wspólnie z rodzimymi  firmami na globalnej platformie software’owej Microsoftu tworzymy taki sklep przyszłości.. Gdzie można dostać spersonalizowaną ofertę, np. na podstawie historii zakupów, lokalizacji klienta czy aktualnej  pogoda, itd. Możemy proponować to, na co klient może mieć w danym momencie ochotę. Mamy też firmę, która pomaga w rozliczeniu – produkt, po który sięga klient   w tym samym momencie jest automatycznie dodawany do listy zakupów, co umożliwia elektroniczne zapłacenie za niego ,  bez potrzeby stania  w kolejce, co oznacza również oszczędność czasu dla franszyzobiorcy prowadzącego sklep. To pilotaż, chcemy, by w Polsce powstało w niedługim czasie pięć takich sklepów.

Które polskie duże firmy według Pana wspierają startupy w sposób wzorcowy? Kim się inspirować?

Wiele polskich prywatnych przedsiębiorstw, które są w większości firmami rodzinnymi, widzi taką potrzebę i to robi, np. sieć obuwnicza CCC wsparła na pewnym etapie rozwoju firmę e-obuwie, która obecnie jest jedną z największych firm e-commerce w Polsce. Sukces był możliwy dzięki ich symbiozie. Takich przykładów jest coraz więcej.

To obszar technologiczny, ale mówimy też o zmianie modeli biznesowych. W wielu sektorach dokonuje się taka zmiana i wiadomo, że za 5-10 lat będą one wyglądały zupełnie inaczej. Np. sektor finansowy, bo era typowych banków uniwersalnych się kończy. Niektóre z nich, jak PKO BP, dostrzegają to i inwestują mocno w rozwiązania jutra, bo młodsi klienci niedługo tylko z nich będą chcieli korzystać. Nadal jest potrzeba dostrzeżenia tego przez inne sektory, takie jak np. transport.

Pieniądze nie są już chyba problemem dla naszych startupów?  

Pieniędzy jest rzeczywiście sporo. Jednak rozwój startupów to nie tylko kwestia pieniędzy, ale w równym stopniu wiedzy i umiejętności biznesowych.  Mamy środowisko w miarę rozwinięte, jeśli chodzi o dostęp do kapitału, ale w Polsce nadal nie docenia się znaczenia kroku między pomysłem a biznesem, kiedy musi zostać dodana wielka ilość wiedzy z obszaru sprzedaży, marketingu, finansów, budowy zespołu.

Cały czas jest miejsce na kolejne akceleratory, gdzie te startupy mogą się uczyć jak stać się biznesem. Ale innowacyjność może się rozwijać tylko w zderzeniu z rzeczywistością. Mamy zaczyn w postaci obecnych już w Polsce startupów, ale potrzebują one tlenu, który zapewni im tylko kooperacja z dużymi biznesami.

Rozmawiał Paweł Rożyński

Biznes Ludzie Startupy
Polska firma wprowadza nowatorski benefit dla pracowników. Specjalne karty
Biznes Ludzie Startupy
Polski latający skuter zamierza podbić świat. Ma być „dla każdego"
Biznes Ludzie Startupy
Polska akwizycja w Finlandii. Start-up z miliarderem na pokładzie zaczyna ekspansję
Biznes Ludzie Startupy
Bot wystawi fakturę. Wystarczy go o to poprosić
Biznes Ludzie Startupy
Ten wynalazek ma ratować włosy. Zdobył Nagrodę Jamesa Dysona
Materiał Promocyjny
Mamy olbrzymi problem dziury w budżecie NFZ. Tymczasem system prywatny gwarantuje pacjentom coraz lepszą dostępność