W ślady Ivona Software, która osiągnęła światowy sukces i została przejęta przez Amazona, chcą pójść kolejne startupy. Duże szanse powodzenia ma DeepL, który rzucił wyzwanie takim koncernom jak Google i Microsoft.
„Rzeczpospolita”: 100 innowacji stulecia
Sztuczna inteligencja (AI) – tworzona przez Jarosława Kutyłowskiego – ma szansę stać się wiodącym narzędziem w tłumaczeniu obcych języków w czasie rzeczywistym. Japoński, chiński, a może brazylijski dialekt języka portugalskiego? Dla startupu DeepL nie stanowi to żadnego problemu.
Pokonać gigantów
Od międzynarodowej premiery w sierpniu 2017 r. Tłumacz DeepL nieustannie jest rozwijany, poprawiając i tak imponujące wyniki jakościowe tzw. tłumaczenia maszynowego. – Najnowszy produkt, DeepL Pro, uruchomiony w marcu 2018 r., pozwala na czerpanie z pełnej mocy technologii naszych sieci neuronowych bez ograniczeń – mówi Ewa Zielińska, project manager w DeepL.
CZYTAJ TAKŻE: Jak Ivona została Alexą. Asystent Amazona z polskimi korzeniami
Jak podkreśla, startup stawia nie tylko na innowacje, ale również angażuje się w jakość relacji algorytmów z człowiekiem. – Naszą misją jest świat bez barier językowych i w tym właśnie celu opracowaliśmy całkowicie nowy system sieci neuronowych, gwarantujący najlepsze tłumaczenia – podkreśla Zielińska.
I zaznacza, że DeepL dokonał przełomu w jakości tłumaczeń AI. Przekonuje przy tym, że startup pozostawia w tyle jakość systemów konkurencyjnych, takich jak Google, Microsoft i Bing. – Nasz nowy system umożliwia bezbłędne tłumaczenie nawet długich i skomplikowanych tekstów – wyjaśnia Ewa Zielińska i na dowód wskazuje, że w testach naukowych tłumacze wybierali tłumaczenia DeepL czterokrotnie częściej niż inne z systemów.
CZYTAJ TAKŻE: Tłumacz Google przestanie kaleczyć język polski
Tłumacz nie różni się na pierwszy rzut oka niczym od popularnego Google Translate. Wystarczy wybrać dowolny, nawet duży, fragment tekstu w obcym języku i wkleić go do Tłumacza DeepL. Różnica tkwi w „zaszytej” tam AI. – Wystarczy porównać wyniki tłumaczenia w Googl czy Bing z DeepL. Jakość naszego rozwiązania zaskoczy – mówi z dumą przedstawicielka DeepL.
Pół miliarda użytkowników
Współtworzony przez Kutyłowskiego startup działa w Niemczech, w Kolonii. O firmie było głośno już cztery lata temu, kiedy Tłumacz DeepL przyćmił systemy tłumaczeniowe wszystkich dużych firm technologicznych. Po raz pierwszy nowatorskie sieci neuronowe były wtedy w stanie przetłumaczyć bezbłędnie również dłuższe fragmenty tekstu. W konsekwencji popularność DeepL gwałtownie wzrosła: ponad pół miliarda użytkowników skorzystało z jego usług w 2019 r.
Niedawno DeepL udostępnił nowy system, który znacznie precyzyjniej oddaje sens przetłumaczonych zdań w języku docelowym, a poza tym dostarcza bardziej profesjonalnych sformułowań. Wizją Jarosława Kutyłowskiego, stojącego na czele startupu, jest – jak sam podkreśla – obalanie barier językowych i zbliżanie do siebie kultur na całym świecie. Firma planuje dodawanie dalszych języków i chce, w kolejnych miesiącach i latach, integrować technologię tłumaczeniową wszędzie tam, gdzie ludzie komunikują się, wchodzą w interakcję i prowadzą ze sobą interesy.
CZYTAJ TAKŻE: Elektroniczny tłumacz z Krakowa zdominował Europę. Czas na USA
Spółka rośnie jak na drożdżach. W ub.r. liczba pracowników wzrosła ponaddwukrotnie, do 60 osób. Kutyłowski przewiduje kolejne podwojenie zatrudnienia w 2020 r.
Globalny rynek tzw. tłumaczenia maszynowego rośnie w tempie 19 proc. rocznie – podaje firma analityczna TechNavio. Z jej optymistycznych prognoz wynika, że tylko w latach 2019–2024 wartość tego sektora wzrosnąć ma o ponad 970 mln dol. Z kolei bardziej umiarkowane szacunki ResearchAndMarkets przewidują, że w 2025 r. przychody branży sięgną ponad 1 mld dol.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętę digitalizację, fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami "Regulaminu korzystania z artykułów prasowych" [Poprzednia wersja obowiązująca do 30.01.2017]. Formularz zamówienia można pobrać na stronie www.rp.pl/licencja.