Przychody Booking Holdings, spółki-matki takich portali jak Booking.com, Agoda czy Priceline, wyniosły w trzecim kwartale tego roku 4,8 miliarda dolarów. To o 11 procent więcej niż rok wcześniej. Zysk netto wzrósł o jednak jedynie o 3 procent, do 1,8 miliarda dolarów, co związane jest z wyższymi niż zazwyczaj obciążeniami podatkowymi.

Jak mówi prezes Glenn Fogel, od lipca do października klienci zarezerwowali ponad 200 milionów noclegów, co jest absolutnym rekordem.

Co ciekawe, przychody z tytułu działalności agencyjnej były większe o procent i wyniosły 3,5 miliarda dolarów. Na sprzedaży ofert samodzielnie stworzonych firma pozyskała miliard dolarów, co oznacza wzrost o 53 procent rok do roku. Różnica polega na tym, że w tym pierwszym systemie zarabia się na prowizji, w tym drugim negocjuje z gestorem bazy noclegowej cenę netto, do której dolicza się marżę. Wówczas klient płaci za zakwaterowanie już rezerwując nocleg, a nie dopiero po przyjeździe do hotelu.

To rozwiązanie pozwala pozyskać Bookingowi wcześniej pieniądze, poza tym statystyki pokazują, że odsetek rezygnacji z zamówionych pokojów jest wówczas mniejszy. Model był do tej pory popularniejszy w azjatyckiej Agodzie, ale dyrektor finansowy holdingu, David Goulden, przyznał w czasie konferencji dla analityków, że dla firmy działalność „producencka” będzie w przyszłości bardzo ważna. Jest to związane także z wprowadzeniem nowej platformy przyjmowania płatności, na przykład przez popularny w Chinach Alipay, którego nie akceptuje wiele hoteli.

Możliwość samodzielnego kształtowania cen jest dla portali korzystniejsza, bo jak twierdzą analitycy, prowizja agencyjna Bookingu wynosi wówczas średnio 18,6 procent, w drugim wariancie zaś marża sięga 20 procent.