8 kwietnia ma dojść do dotychczas największej akcji protestacyjnej branży taxi w Polsce. Jak ustaliła „Rzeczpospolita”, w czwartek przedstawiciele korporacji i związków taksówkarzy, nieukrywający swojej niechęci wobec Ubera, spotkali się, by zdecydować o wspólnej akcji, która ma uświadomić rządzącym problem nielegalnych przewoźników i pośredników – aplikacji łączących pasażerów z kierowcami.
Blokowanie stolicy
Zdaniem taksówkarzy model w jakim funkcjonują Uber, czy Taxify, to – w obecnym reżimie prawnym – nielegalna konkurencja. Domagają się podjęcia natychmiastowych działań, które ograniczą rywali. Jarosław Iglikowski, przewodniczący Związku Zawodowego Warszawski Taksówkarz, twierdzi, że obowiązujące przepisy regulujące rynek przewozów są wystarczające, ale brakuje narzędzi do ich skutecznej egzekucji. Te miał dać projekt ustawy opracowany przez Ministerstwo Infrastruktury (MI).
Choć taksówkarze uważają, że zmiany legislacyjne zmierzają w dobrym kierunku, to domagają się natychmiastowych działań. Tymczasem MI zwleka. Jak się dowiedzieliśmy, 8 kwietnia w ramach protestu zablokowane mają zostać ulice Warszawy. – Przyjadą tu taksówkarze m.in. z Krakowa, Wrocławia, Łodzi, a także Śląska i Trójmiasta – wylicza Iglikowski.
Zdaniem taksówkarzy model w jakim funkcjonują Uber, czy Taxify, to – w obecnym reżimie prawnym – nielegalna konkurencja
MI nad nowelizacją ustawy o transporcie, która miała uregulować aplikacje przewozowe, pracuje już od dwóch lat. Po konsultacjach społecznych projekt na kilka miesięcy trafił do szuflady, aby ostatecznie – pod koniec 2018 r. – do Rady Ministrów trafiła kompletnie zmieniona i nieuzgadniana z żadną ze stron wersja noweli.