Nie jest to pierwszy raz, gdy któraś z platform należących do konglomeratu Alibaba wzywana jest do sądu w USA. Ten rok jest już trzecim z rzędu, gdy amerykańscy prawnicy z ramienia rządu USA oskarżają platformę Taobao (powiązaną z Alibabą) o kradzież numerów IP. Azjatycka firma twierdzi jednak, że podjęła już wcześniej kroki, aby wyeliminować oszustów ze swojego portalu. I wpłynęła na aresztowanie prawie 2 tys. osób oraz zamknięcie 1282 oddziałów dystrybucji oraz produkcji.
CZYTAJ TAKŻE: Człowiek, który pokonał Amazona
Amerykanie zauważyli podjęte przez Alibabę kroki, jednak twierdzą, że nadal nagminnym procederem są pojawiające się w dużych ilościach produkty naruszające prawa autorskie. Kolejnym problemem, którego dopatrzyli się amerykańscy urzędnicy są problemy z usuwaniem takich produktów ze strony azjatyckiego potentata.
Alibaba w oświadczeniu, które przekazała portalowi TechCrunch twierdzi, że nie zgadza się z decyzją Amerykanów. “Nasze wyniki i praktyki są uznawane za najlepsze w branży na całym świecie, jesteśmy liderami” – zauważa. Dodatkowo firma twierdzi, że w tym roku żadne ze stowarzyszeń branżowych nie odnotowało jakichkolwiek niezgodności dotyczących ich działań.
Konglomerat Alibaba nie jest jedyną firmą działającą w tej branży, która została umieszczona na pechowej liście. Jak donosi TechCrunch, Amerykanie oskarżyli również chińską konkurencję giganta. Firma Pinduoduo jest trzecim co do wielkości graczem na rynku e-commerce w Państwie Środka. Urzędnicy ze Stanów Zjednoczonych wpisali firmę na czarną listę po raz pierwszy od czasu powstania serwisu. Portalowi zarzuca się łamanie praw własności intelektualnej oraz rozprowadzanie podróbek produktów z Zachodu. Waszyngton uznał takie praktyki za niebezpieczne dla gospodarki USA.