W Miami, w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego, ruszy miejska aplikacja transportowa, która ma nagradzać za rezygnację z podróżowania prywatnymi autami. Zaoferuje zniżki i promocje na łączone przejazdy – od hulajnóg, przez car-sharing, po komunikację zbiorową. Celem jest zmiana nawyków komunikacyjnych.
CZYTAJ TAKŻE: Koniec z tanim i łatwo dostępnym Uberem? Dramatycznie brakuje kierowców
Eksperci twierdzą, że w kontekście rosnących korków i braku miejsc parkingowych metropolie będą stawiać na radykalne zmiany w transporcie, w tym właśnie współdzielenie (tzw. sharing) pojazdów. Problem w tym, że te rozwiązania z różnych względów wciąż dalekie są od ideału.
Szukanie rentowności
Operatorzy aut czy hulajnóg pożyczanych na minuty, działający w Polsce, przyznają w rozmowach z „Rzeczpospolitą”, że dziś i pewnie jeszcze w perspektywie kilku kolejnych lat biznes będzie generował jedynie koszty. – Na razie trwa rywalizacja o zajęcie pozycji na rynku – potwierdza nam przedstawiciel spółki, która specjalizuje się w wynajmie elektrycznych jednośladów.
Włodzimierz Łoziński, kierujący Vooom, aplikacją do lokalizacji i pożyczania pojazdów, tłumaczy, że obecnie zapewne żaden biznes „sharingowy” nie jest rentowny. – To się z czasem zmieni, a od rewolucji w mobilności w miastach nie ma odwrotu – podkreśla.