Hinduska ofensywa w Dolinie Krzemowej. Nowi szefowie

W cyfrowych gigantach następuje zmiana pokoleniowa. Menedżerowie z Indii przejmują pałeczkę. Twitter, Google i Microsoft to ledwie wierzchołek góry lodowej.

Publikacja: 06.12.2021 13:47

Indie  to nie tylko Bollywood,  to przede wszystkim wylęgarnia inżynierów, technologicznych talentów

Indie to nie tylko Bollywood, to przede wszystkim wylęgarnia inżynierów, technologicznych talentów oraz innowacyjnych biznesów. Imigranci z tego kraju w USA są w stanie realizować marzenia o sukcesie

Foto: Shutterstock

Fotele szefów najważniejszych firm technologicznych świata opanowują menedżerowie z hinduskimi korzeniami. Globalni potentaci dziś już poza lokalizacją mają coraz mniej wspólnego z amerykańską Doliną Krzemową. Ekspertów nie dziwi owa rewolucja, bo w innowacyjnych firmach od dawna roiło się od dobrze wykształconych oraz niezwykle zdolnych i ambitnych pracowników wywodzących się z Indii.

Czas na zmianę warty w BigTechach

Przyszedł czas, że pierwsze pokolenie tzw. BigTechów zaczyna się odsuwać w cień. Ludzie, którzy założyli Twittera, Amazona czy Microsoft, przekazują pałeczkę następcom. Ostatnio głośno było o ustąpieniu z funkcji prezesa przez twórcę Twittera Jacka Dorseya. Zastąpił go 37-letni ekspert ds. sztucznej inteligencji i machine learningu Parag Agrawal, który dotychczas zajmował stanowisko dyrektora ds. technologicznych w tej jednej z najpopularniejszych na świecie platform społecznościowych.

Zmiana wywołała spore zamieszanie, ale – jeśli przyjrzeć się bliżej zmianom na fotelach prezesów koncernów technologicznych w ostatnich latach – nie powinna dziwić. Trend już od pewnego czasu jest jasny. Ustępują założyciele firm, które stały za cyfrową rewolucją, a na pokład wchodzi nowe pokolenie. Wystarczy spojrzeć na decyzję Marca Benioffa, szefa Salesforce, który z końcem listopada br. ogłosił, że robi miejsce dla Breta Taylora. Ten ma być teraz szefem koncernu, a Benioff obejmie funkcję tzw. co-CEO (czegoś na kształt współprezesa).

Czytaj więcej

Sztuczne ręce Hindusów z Poznania mają podbić świat

Wcześniej na podobny ruch zdecydowali się Jeff Bezos, którego jako prezesa Amazona zastąpił Andy Jassy, czy Reed Hasings, założyciel Netflixa, którego w kierowaniu firmą ma teraz wspierać Ted Sarandos. Podobnych przykładów jest więcej. Bill Gates już w 2000 r. usunął się w cień w swoim Microsofcie, by ostatecznie w zeszłym roku całkowicie zniknąć ze struktur giganta. Teraz firmą kieruje Satya Nadella. Na taki ruch zdecydowali się również Larry Page i Sergey Brin (założyciele Google) czy Kevin Systrom i Mike Krieger (twórcy Instagrama). Ale koncerny z Doliny Krzemowej nie są pod tym względem odosobnione. Trend wydaje się globalny. Wystarczy spojrzeć na liderów technologicznych potentatów z Chin. Zhang Yiming, który stoi za sukcesem ByteDance (i jego aplikacji TikTok), w maju br. ogłosił, że ustępuje. Wiele emocji wzbudziło także „odejście” Jacka Ma. Szef Alibaby zrzekł się funkcji zarządzającego w 2019 r.

Wiele wskazuje, iż to nie koniec zmian w grupie BigTechów. Spekuluje się, że wkrótce czeka nas zmiana warty w Apple. Tim Cook w swojej karierze już parę razy zastępował Steve’a Jobsa (m.in. w 2009 r., gdy ten udał się na leczenie, oraz w 2011 r.). Teraz sam może być zastąpiony. W br. obchodził dziesięciolecie za sterami Apple’a i przy tej okazji przyznał, że nie będzie kierował firmą przez kolejną dekadę. Czy na czele tego amerykańskiego potentata stanie menedżer z Indii?

Amerykański sen

Grupa szefów BigTechów, mających hinduskie korzenie, szybko rośnie. Wystarczy spojrzeć na najważniejsze firmy, które stoją za cyfrową rewolucją: Microsoft, Twitter czy Google, którym kieruje Sundar Pichai. A przykładów jest więcej, wystarczy wspomnieć, iż kierowaniem w takich branżowych gigantach jak Adobe czy IBM zajmują się odpowiednio Shantanu Narayen oraz (od półtora roku) Arvind Krishna. I na tym nie koniec, bo wśród innowacyjnych firm zza oceanu można wskazać ponadto Anjalia Suda, który jest szefem Vimeo (serwis do udostępniania plików wideo), Amana Bhutaniego, prezesa firmy hostingowej GoDaddy, ale też Steve’a Sanghiego z Microchip Technology, Raghu Raghurama z VMWare czy George’a Kuriana z NetApp.

Jak zaznaczył kilka dni temu na Twitterze Elon Musk: „Ameryka czerpie ogromne korzyści z indyjskich talentów”. Z kolei Patrick Collison, irlandzki miliarder i założyciel Stripe, nawiązując do zmian w zarządzie Twittera, zwrócił uwagę, że kolejne przykłady hinduskich CEO pokazują na możliwości, jakie Stany Zjednoczone wciąż oferują imigrantom.

Fotele szefów najważniejszych firm technologicznych świata opanowują menedżerowie z hinduskimi korzeniami. Globalni potentaci dziś już poza lokalizacją mają coraz mniej wspólnego z amerykańską Doliną Krzemową. Ekspertów nie dziwi owa rewolucja, bo w innowacyjnych firmach od dawna roiło się od dobrze wykształconych oraz niezwykle zdolnych i ambitnych pracowników wywodzących się z Indii.

Czas na zmianę warty w BigTechach

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Globalne Interesy
Spóźniony Apple gra ostro. Podbiera pracowników konkurencji i buduje własną AI
Globalne Interesy
Ustawa antytiktokowa stała się ciałem. Chiński koncern wzywa Amerykanów
Globalne Interesy
Niemiecki robot ma być jak dobry chrześcijanin. Zaskakujące przepisy za Odrą
Globalne Interesy
Mark Zuckerberg rzuca wyzwanie ChatGPT. „Wstrząśnie światem sztucznej inteligencji”
Globalne Interesy
Amerykański koncern zwalnia pracowników. Protestowali przeciw kontraktowi z Izraelem
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił