W poście na Telegramie Durow, który mieszka w Dubaju, napisał: „Opowiadam się za naszymi użytkownikami bez względu na wszystko. Ich prawo do prywatności jest święte – teraz bardziej niż kiedykolwiek”. Telegram był najpopularniejszą aplikacją do przesyłania wiadomości na Ukrainie. Jednak niektórzy eksperci wyrazili obawy dotyczące bezpieczeństwa danych użytkowników – informuje BBC.
Moxie Marlinspike, który opracował szyfrowanie używane przez konkurencyjne platformy Signal oraz WhatsApp, napisał na Twitterze, że wielu użytkowników uważa, że Telegram to zaszyfrowana aplikacja, ale była to „domyślnie baza danych w chmurze z kopią w postaci zwykłego tekstu każdej wiadomości, którą każdy kiedykolwiek wysłał /odebrał".
Telegram utrzymuje, że wszystko, co jest przechowywane w jego chmurze, jest bezpiecznie zaszyfrowane, jednak podczas gdy wszystkie jego dane są chronione, tylko niektóre jego funkcje wykorzystują szyfrowanie typu end-to-end – pisze BBC. Tak zwane tajne czaty, połączenia głosowe i rozmowy wideo są szyfrowane w Telegramie end-to-end, więc firma nie może ich odczytać. Jednak teoretycznie mogłaby uzyskać dostęp do innych zaszyfrowanych treści przechowywanych na serwerach Telegrama. I teoretycznie mogłaby być zmuszona do udostępniania danych użytkowników Rosji.
Czytaj więcej
Kreml nie lubi Pawła Durowa, współtwórcy najpopularniejszego w Rosji portalu społecznościowego VKontakte i właściciela komunikatora Telegram.
Jednak Durow zapewnia, że nie ma takiej możliwości i zamierza chronić dane swoich klientów na Ukrainie „za wszelką cenę”. Przypomniał, że ze strony mamy jest pochodzenia ukraińskiego. Przypomniał także, jak 9 lat temu musiał opuścić Rosję. Mieszkając w tym kraju był założycielem i prezesem portalu VK, popularnego w Rosji i na Ukrainie. W 2013 roku FSB zażądał od niego wydania danych ukraińskich użytkowników, którzy protestowali przeciwko prorosyjskiemu prezydentowi Wiktorowi Janukowyczowi. Durow przypomniał, że odmówił FSB. Nie tylko stracił pracę, ale całą firmę i musiał opuścić Rosję, tracąc dom.