Podczas gdy kolejne kraje nakazują przedstawicielom administracji publicznej odinstalowanie – ze względów bezpieczeństwa – chińskiej aplikacji z telefonów, Kancelaria Premiera deklaruje wydanie ok. 3 mln zł na kampanie informacyjne, w tym m.in. na TikToku (o czym „Rzeczpospolita” informowała jako pierwsza). Co więcej, PiS ma plan wykorzystania platformy w celach wyborczych.
Eksperci łapią się za głowę i pytają, dlaczego KPRM decyduje się na tak mocne zaangażowanie w chiński serwis społecznościowy w momencie, gdy wiele państw na całym świecie wdraża ograniczenia i zakazy w zakresie instalowania tej apki na smartfonach (nie tylko służbowych) najważniejszych urzędników.
Co z ochroną danych?
Specjaliści, z którymi rozmawialiśmy, wskazują, że ostrzeżenia dotyczące tego, iż dane użytkowników TikToka mogą trafić do chińskich baz, a aplikacja może stać się furtką do informacji gromadzonych w telefonach, najwyraźniej nie robi na nikim w rządzie wrażenia. Tymczasem przedstawiciele izraelskiej firmy Check Point Research już w 2021 r. zwracali uwagę na luki w tej popularnej aplikacji – miały one umożliwiać hakerom m.in. usuwanie i przesyłanie filmów, a także upublicznianie prywatnych lub „ukrytych” nagrań, w niektórych przypadkach ujawniając bardzo wrażliwe dane. Teraz Oded Vanunu, szef działu badań w firmie Check Point, ostrzega, że TikTok jest bardzo podatny na luki w zabezpieczeniach, a przy tym stanowi bogate źródło prywatnych danych. Jego zdaniem apka to idealne narzędzie do ataku. – Hakerzy wydają duże kwoty i wkładają wiele wysiłku w penetrację tak ogromnych aplikacji. Niestety, większość użytkowników żyje w przekonaniu, że są chronieni przez aplikację, z której korzystają – podkreśla.
Czytaj więcej
Znana chińska aplikacja społecznościowa wprowadza w Polsce duże zmiany, jeśli chodzi o czas spędzany przed ekranem. Użytkownikom poniżej 18. roku życia zostanie automatycznie ustawiony 60-minutowy dzienny limit.