Reklama
Rozwiń

Ameryka wstaje z kolan. Koniec z kłopotliwym uzależnieniem od Rosji w kosmosie

Statek kosmiczny Starliner na dniach ma wyruszyć w swój pierwszy załogowy lot na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS), uniezależniając USA od rosyjskich rakiet Sojuz. Ameryka będzie dysponować całą flotą kapsuł i promów kosmicznych.

Aktualizacja: 31.05.2024 11:14 Publikacja: 13.05.2024 07:55

Kapsuła Starliner ma latać na ISS, a potem na prywatne stacje kosmiczne

Kapsuła Starliner ma latać na ISS, a potem na prywatne stacje kosmiczne

Foto: mat. pras.

Butch Wilmore i Suni Williams, dwaj astronauci NASA, siedzieli już w kapsule przypięci pasami, kiedy odliczanie nagle wstrzymano po usłyszeniu dziwnych odgłosów. Przyczyną okazał się wadliwy zawór ciśnieniowy w górnym stopniu rakiety Atlas V, która wyniesie statek na orbitę. To było 6 maja. Po naprawie pojawił się kolejny problem – wykryto wyciek helu w module serwisowym statku, w którym znajduje się układ napędowy. Potem start mia nastąpić 17 maja, a następnie 1 czerwca. Okno startowe kończy się 6 czerwca. Twórca CST-100 Starliner, firma Boeing, dmucha na zimne, mając równolegle głośne ostatnio kłopoty z jakością swoich samolotów.

Czytaj więcej

Przełomowy projekt w kosmosie. Stacja wielkości stadionu zostanie... nadmuchana.

Przygotowania do lotu były pełne problemów technicznych już od dawna. Początkowo pierwszy lot załogowy miał się odbyć w 2019 r. Ostatecznie statek wystartował bez załogi, wszdła na orbitę, ale nie dotarł do stacji. Potem przez lata trapiły go problemy techniczne.

Celem najbliższej misji Starlinera jest przetestowanie statku, który ma zadokować do ISS, ale i dostarczenie potrzebnych materiałów jak i nowa pompa w urządzeniu do przekształcania moczu załogi stacji z powrotem w wodę do picia. Dotychczasowa pompa uległa awarii, co jest uciążliwe, bo zmusza do przechowywania moczu na pokładzie.

Starty w kosmos z amerykańskiej ziemi

Starliner to kapsuła załogowa wielokrotnego użytku, która ma dostarczać astronautów na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ma działać tylko do końca dekady), a potem na inne, przygotowywane już przez prywatne firmy stacje. Tym razem poleci ich dwóch, ale może ich zabierać nawet siedmiu. Boeing zaprojektował dla nich efektowne niebieskie kombinezony kosmiczne.

Od kiedy Atlantis w 2011 r. zakończył swój ostatni lot, kończąc 30 lat amerykańskiego programu załogowych misji promów, Amerykanie i ich NASA zostali z poważnym problemem. Utracili możliwość wystrzelenia astronautów na orbitę. To było dość upokarzające doświadczenie dla państwa, które wcześniej wysłało ludzi na Księżyc. Bo jedynym sposobem na przewiezienie załogi do własnego laboratorium na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) było zapłacenie około 80 milionów dolarów za miejsce w rosyjskiej kapsule Sojuz, której konstrukcja ma już z grubsza 60 lat. Sytuacja nabrała jeszcze innego wymiaru po inwazji Rosji na Krym w 2014 r., a Rosjanie zaczęli straszyć odcięciem Amerykanów od ISS i prowadzenia badań w kosmosie.

Czytaj więcej

Rosja traci pozycję w kosmosie. Putin chce atomowego statku kosmicznego

W tym czasie już trwały prace pod hasłem powrotu lotów kosmonautów z amerykańskiej ziemi. W ramach Commercial Crew Program (CCP) powstały już dwie kapsuły zdolne do transportu ludzi na orbitę. To Crew Dragon SpaceX, firmy Elona Muska, oraz Starliner Boeinga. O ile jednak w maju 2020 r. pierwszy Crew Dragon zabrał astronautów NASA Douga Hurleya i Boba Behnkena na orbitę, o tyle wybrani do lotu starlinerem astronauci musieli cierpliwie czekać kolejne cztery lata na szansę odbycia tygodniowej misji na ISS.

NASA wybrała dwie firmy i dwa systemy zdolne zabrać astronautów, by uniknąć uzależnienia się tylko od jednego z nich, co okazało się, zważywszy na problemy Boeinga, słuszną decyzją. Taka konkurencja ma też zmniejszyć koszt misji.

Powrót wahadłowców

Oprócz wystrzeliwanych z użyciem rakiet kapsuł Crew Dragon i Starliner flotę Ameryki znów zasilą promy kosmiczne. Prywatna firma Sierra Space zamierza jeszcze w tym roku wysłać na orbitę wahadłowiec Dream Chaser, który przeszedł niedawno testy wstrząsowe, ciśnieniowe i związane z ekstremalnymi temperaturami przeprowadzone przez NASA. Takie promy, znacznie mniejsze od tych powszechnie znanych i wycofanych z użytku w 2011 roku, woziłyby w kosmos ludzi i ładunki, a każdy mógłby odbyć nawet 15 rejsów. Dream Chaser, który waży 11 ton, poleci na nowej rakiecie Vulcan Centaur firmy United Launch Alliance, ale jak na prom przystało, zamiast spadać do oceanu uwieszony spadochronu, wyląduje jak samolot na pasie startowym w którejś z amerykańskich baz.

Butch Wilmore i Suni Williams, dwaj astronauci NASA, siedzieli już w kapsule przypięci pasami, kiedy odliczanie nagle wstrzymano po usłyszeniu dziwnych odgłosów. Przyczyną okazał się wadliwy zawór ciśnieniowy w górnym stopniu rakiety Atlas V, która wyniesie statek na orbitę. To było 6 maja. Po naprawie pojawił się kolejny problem – wykryto wyciek helu w module serwisowym statku, w którym znajduje się układ napędowy. Potem start mia nastąpić 17 maja, a następnie 1 czerwca. Okno startowe kończy się 6 czerwca. Twórca CST-100 Starliner, firma Boeing, dmucha na zimne, mając równolegle głośne ostatnio kłopoty z jakością swoich samolotów.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Globalne Interesy
Te latające pojazdy mają odmienić transport. Właśnie rusza produkcja
Globalne Interesy
AI Elona Muska zyskała miliardy. To będzie wojna z twórcą ChatGPT o pozycję nr 1
Globalne Interesy
„Jestem Satoshi Nakamoto". Kim jest twórca bitcoina?
Globalne Interesy
Moderatorzy Facebooka nie wytrzymują pracy i makabrycznych treści. Jest pozew grupowy
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Globalne Interesy
USA szykują cios w Chiny. Tym razem to produkt, który znajduje się w milionach domów
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku