Butch Wilmore i Suni Williams, dwaj astronauci NASA, siedzieli już w kapsule przypięci pasami, kiedy odliczanie nagle wstrzymano po usłyszeniu dziwnych odgłosów. Przyczyną okazał się wadliwy zawór ciśnieniowy w górnym stopniu rakiety Atlas V, która wyniesie statek na orbitę. To było 6 maja. Po naprawie pojawił się kolejny problem – wykryto wyciek helu w module serwisowym statku, w którym znajduje się układ napędowy. Potem start mia nastąpić 17 maja, a następnie 1 czerwca. Okno startowe kończy się 6 czerwca. Twórca CST-100 Starliner, firma Boeing, dmucha na zimne, mając równolegle głośne ostatnio kłopoty z jakością swoich samolotów.
Czytaj więcej
Start-up Max Space ma pomysł na tanie i łatwe zastąpienie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS), która kończy już swój żywot. Chce uruchomić pierwszy moduł przypominający balon już w 2025 roku.
Przygotowania do lotu były pełne problemów technicznych już od dawna. Początkowo pierwszy lot załogowy miał się odbyć w 2019 r. Ostatecznie statek wystartował bez załogi, wszdła na orbitę, ale nie dotarł do stacji. Potem przez lata trapiły go problemy techniczne.
Celem najbliższej misji Starlinera jest przetestowanie statku, który ma zadokować do ISS, ale i dostarczenie potrzebnych materiałów jak i nowa pompa w urządzeniu do przekształcania moczu załogi stacji z powrotem w wodę do picia. Dotychczasowa pompa uległa awarii, co jest uciążliwe, bo zmusza do przechowywania moczu na pokładzie.
Starty w kosmos z amerykańskiej ziemi
Starliner to kapsuła załogowa wielokrotnego użytku, która ma dostarczać astronautów na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ma działać tylko do końca dekady), a potem na inne, przygotowywane już przez prywatne firmy stacje. Tym razem poleci ich dwóch, ale może ich zabierać nawet siedmiu. Boeing zaprojektował dla nich efektowne niebieskie kombinezony kosmiczne.