„Niektóre kraje zwróciły się do firmy oferującej internet satelitarny w związku z rozmowami handlowymi” - napisali pracownicy Departamentu Stanu w notatce, do której dotarł „The Washington Post”.
Niecałe dwa tygodnie po tym, gdy prezydent Donald Trump ogłosił 50-procentowe cła na towary z małego afrykańskiego państwa Lesotho, regulator komunikacji tego kraju spotkał się z przedstawicielami Starlinka. Biznes satelitarny, należący do firmy SpaceX kierowanej przez multimiliardera, a zarazem doradcę Trumpa, Elona Muska, starał się uzyskać dostęp do klientów w Lesotho, ale dopiero, gdy prezydent USA wprowadził wysokie cła i jednocześnie wezwał do negocjacji w sprawie umów handlowych, przywódcy kraju liczącego około 2 milionów mieszkańców, przyznali firmie Muska pierwszą w kraju licencję, która ma obowiązywać przez 10 lat.
Starlink kluczem do amerykańskich ceł?
Decyzja ta znalazła odniesienie w wewnętrznej notatce Departamentu Stanu, w której stwierdzono: „Rząd Lesotho negocjuje umowę handlową ze Stanami Zjednoczonymi i ma nadzieję, że udzielenie licencji na Starlinki będzie dowodem dobrej woli i chęci przyjęcia amerykańskich przedsiębiorstw”.
Czytaj więcej
Jest najbogatszym człowiekiem. Mógł pozostać wizjonerem technologii i biznesu, ale było mu mało....
Lesotho to nie jedyny kraj, który postanowił pomóc firmie Muska, próbując jednocześnie poradzić sobie z amerykańskimi cłami. Firma w marcu zawarła umowy dystrybucyjne z dwoma dostawcami w Indiach i uzyskała przynajmniej częściowe porozumienia z Somalią, Demokratyczną Republiką Konga, Bangladeszem, Pakistanem i Wietnamem, chociaż prawdopodobnie nie jest to pełne zestawienie państw, które ostatnio nawiązały współpracę z firmą Muska.